Prolog
Alexandra stała w środkowej części parku, koło fontanny i patrzyła się tępo z otwartą buzią na dwoje ludzi obściskujących się na ławce. Nie umiała wydobyć z siebie żadnego głosu. Jej serce właśnie rozsypało się na miliony kawałków. Czuła ogromną złość. I ból, który doszczętnie ją przeszył.
Justin. Jej Justin. Chłopak z którym była przez ostatnie 3 lata siedział i obściskiwał się ze szkolną pustelnicą, która leci na każdego chłopaka. Wymieniali się pocałunkami. Ręka Justina krążyła po plecach Margaret. Nie był to niewinny pocałunek. W sumie może i był, ale na początku. Teraz to był bardzo, bardzo namiętny pocałunek.
Zdrada jest okrutna i to bardzo. Ale zdrada z dziewczyną, która jest tak samo sztuczna i słodka, jak malinowy błyszczyk do ust jest jeszcze gorsza.
Alexandra nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Nie mogła uwierzyć, że jej chłopak dopuścił się czegoś tak ohydnego. Tak bardzo mu ufała.
Pod wpływem impulsu podbiegła do pary i ze łzami w oczach waliła Justina pięściami, pozwalając tym samym, żeby Margaret zeszła z jego kolan.
- Jak mogłeś!?- krzyczała.
Chłopak był wystraszony. Bo jak ma się czuć osoba, która została przyłapana na zdradzie?
- Alex, proszę cię, nie rób scen.- powiedział z dziwnym udawanym opanowaniem Justin, odpychając od siebie dziewczynę.
Alexandra zrobiła trzy kroki w tył i patrzyła się na jedno i na drugie. Kiedy zerknęła na pustelnicę, jej kąciki ust podniosły się do góry.
- Jesteś z tego zadowolona? - spytała Alex. Jesteś zadowolona z tego co zrobiłaś?- podniosła głos.
- Każdy mówił, że Justin przy tobie się tylko marnuje. Alex, kochanie, spójrz na siebie. Jak ty wyglądasz?
Mimo wszystko dziewczyna zmierzyła siebie od góry w dół. No cóż. Nie wyglądała najlepiej. Jej włosy były związane w luźny kok, miała na sobie bluzę i sprane dżinsy.
- J A mu dam to, czego potrzebuje.- zakończyła swoją wypowiedź dziewczyna i spojrzała się czule na chłopaka.
- Nie chcę cię znać, Justin. I ciebie, szmatławcu też.- rzuciła na pożegnanie dziewczyna i pobiegła do swojej Toyoty Prius.
Siedziała chwilę w środku i pozwoliła swoim łzom płynąć po policzku. Nie wiedziała co zrobić, gdzie się podziać. Oparła głowę o kierownicę i patrzyła jak dwoje ludzi, którzy wyrządzili jej tak ogromną krzywdę, siedzą dalej na ławce i przytulają się jakby nigdy nic. Czuła przeogromny ból i nie wiedziała jak sobie z nim poradzić. Jak on mógł zrobić jej coś takiego? Pomimo, że mieli dopiero po 17 lat, kochali się, a bynajmniej tak jej się wydawało, jak nie jedna dorosła para na tym świecie. Tak dobrze się dogadywali. Unikali sprzeczek. A jednak coś było nie tak, skoro Justin wybrał jakąś Margaret.
Dziewczyna usiadła prosto i patrzyła się na przejeżdżające samochody. Otarła oczy, przekręciła kluczyk w stacyjce i pojechała do domu.