Miejsce, w którym się znajduję jest zupłenie obce. Moja ciemność osiadła na moich trzewiach ciężko i poddałam się jej. Czuję wciąż ten sam oddech na szyi, czuję jak karmi się moim martwym już ciałem. To dlatego, że jestem niewzruszona, umarła, oziębła. Rozrastam się, coś mnie oplata. I to właśnie budzi lęki, które zdążyły już opaść, rozproszyć się, które już zdążyłam podeptać. Żal mi jedynie tych straconych dni, miesięcy, udawania, acz ciągłego zagłębiania się. Jestem taka nieutrwalona. Były miesiące, gdy byłam bardzo zagubiona, że nawet o tym nie wiedziałam. To moja wina, bo pozwoliłam sobie na takie życie, które mnie pochłonęło, zamknęło gdzieś w drewnianej Szkatułce, bez mozliwości otwarcia wieczka. Nie tęsknie już tak za spokojem serca, za ucziem szczęścia jak otwarta rana. Przechodzę niestabilność emocjonalną. Lęk jest rozciągły i już nieodwracalny. Są takie miejsca, z których się nie wraca - a to chyba dobrze.
Prosze, pomóż mi.
Inni zdjęcia: Typowa zabudowa. ezekh114Daleka droga bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24