wczorajszy dzien dietetycznie udany, nie zjadłam nic poza surowymia owocami i warzywami (surowa dieta)
duży wpływ ma na to choroba która odebrała mi apetyt. w umie to dobrze bo kampie całymi dniami w łóżku bez ruchu więc żadne kcal nie ubywają..
jak to możliwe, ża cały rok było w porządku, bez ciężkich przeziębień a teraz leże pod 4 wasrstwami owinięta zimowym szalem, kaszel, gardło, katar, gorączka.
jutro jest sylwester, boje się, boje się że nic się nie poprawi,
a to miał być nasz pierwszy wspólny sylwester, impreza na 150 osób, ale o północy tylko my i nasz pocałunek..
tak tak tak, głupia się rozmarzyła.
wczoraj jak go widziałam to nawet w policzek nie calowałam ze strachu , że go zaraże,
niesamowicie się boje że nie będzie poprawy,
cały dzień nie będe wychodzić z łóżka, nafaszeruje się lekami które zawalają mi biórko i będe żyć nadzieją że to pomoże