Fucking princes.
Buum. Jestem, wróciłam, przeżyłam. Mini wesele było do przeżycia. Jak to zwykle bywa na tego typu imprezach najadłam się po szyję, i czeka mnie jutro duużo ćwiczeń. Doszłam do wniosku że nie umiem tańczyć, i że taki trochę przypał, i czas najwyższy się nauczyć. Nogi mnie bolą, i spać mi się chce.
Nagle zaczęłam znowu dostrzegać zalety spodni. Pudrowo różowe sukienki i loki mi nie służą. Zdecydowanie dziś było za słodko. Chwała bogu że więcej prawdopodobnie nie będę musiała jej załorzyć.
Dość wymuszona rozmowa z Tomkiem mnie męczyła, ale dowiedziałam siękilku ciekawych rzeczy. Pogłębiłam się również w przekonaniu że nie ma Tomka bez Zuzy, i że zachowują się jak stare dobre małżeństwo. O reszcie nie będę pisać bo to bez sensu, szkoda czasu. Szczery wymuszony uśmiech mam opanowany do perfekcji.
W moim życiu bez zmian. Może to i dobrze.
Kończę bo już nie mam siły, ani ochoty na pisanie.