Tak wygląda american soil widziana z wysokosci 11 km. Jak latwo zauważyć, wygląda nijak, miernie, bezbarwnie, nieostro i, co by nie mowic, sztampowo. I nie jest to, a przynajmniej nie tym razem, wina niżej podpisanego, ani jego aparatu. Smutna prawda jest bowiem taka, ze swiat caly jest bezbarwny, nudny, nieostry i sztampowy i żadna wysokosć, ani ilosć wlanych w siebie litrow, tego nie zmienia. Nie zmienia, bo nie da sie zmienic czegos, co jest nie czescią rzeczywistosci, a wlasnie czystą rzeczywistoscia samą w sobie. Mozna jedynie pokusic sie o inne na nią spojrzenie.
Chwala tym, ktorzy potrafią prokurować wlasny entuzjazm. Nieważne przy pomocy jakich uzywek, przy pomocy czyjej dloni, czy czyjego slowa. Ja nie potrafię. Chociazby to - przeraża mnie bezmiar bezsensu i przytlaczająca megalomania lotnisk. Setki tysiecy ludzi zapierdalają po calym globie, zostawiają dom, rodzine, costam jeszcze i ja sie pytam - po co? Po jaka cholerę?
Życie wcale nie jest zabawne - ono jest ironiczne. Zarekwirowano mi butelke coca-coli, ale za to moglem sie opic na pokladzie samolotu. 500 mililitrow bursztynowego plynu w moim plecaku stanowilo realne zagrożenie niepodleglosci i demokracji Stanow Zjednoczonych, ale juz to, ze będąc w stanie uczuciowo-umysowej desperacji i zgorzknienia, moglem spokojnie i kulturalnie pić w samolocie Trivento, serwowane w malych, gustownych buteleczkach, zagrożenia nie stanowilo. Absurdalne? Nie, życiowe. Nie jest bowiem prawdziwie groznym ten, kto stoi po stronie skrajonosci, jednej, bądz drugiej. Nie jest realnie grozny wariat pijany z żalu i bezsensu, ani wariat pijany ze szczescia. Groznymi są ci, ktorzy pic powinni, a są trzezwi, ktorym brak wyrazu, ktorzy sami nie wiedza, jacy naprawde są i co z nimi jest nie tak. Stany Zjednoczone mogą wiec spać spokojnie. W moim zas, prywatnym rankingu, na drugim miejscu stawiam szczesliwych, gdyz mimo, iz sa mniej niebezpieczni, to za to o wiele glupsi od nijakich. Tamci nie wiedzą, co mają, a czego nie, a ci myslą, że mają wszystko. Że uogolniam? Że nie z wszystkimi ludzmi jest od razu „cos nie tak”? Halo, to ja, pędze do ciebie swiatlowodem, obudz sie. Kogo probujesz oszukać i w oburzeniu udokumentować swe oszustwo? Monitor?
Za rękę prowadzi mnie dziwna odmiana losu, chyba niewidoma, a jesli nawet cos widzi, to ma specyficzne poczucie humoru. Wszedzie spotykam tylko ludzi na „m” i ludzi na „k”, ludzie na „m” od razu mnie nie lubią, natomiast ja od razu lubie ludzi na „k”. I nijakosć. Podaża za mną jak Wyatt Earp, na oklep, na przełaj. Na przemiał. Ludzie dookola nie wiedzą, po co żyją, nie starają sie po cos żyć i coraz czesciej zaczynam zadawać sobie pytanie, czy to jeszcze ja ich wieloplaszczyznową smierć wieszczę, czy juz swoja diagnozuję. Nijakosc nierozerwalnie wiaze sie z glupotą; nijakosć na rowni idzie z brakiem wątpliwosci, brak wątpliwosci jest zas o tyle niebezpieczny, ze nieuchronnie do watpliwosci prowadzi, a ich nagly atak nieublaganie konczy sie szokiem insulinowym.
Tak wiec boję się, boję się ludzi, ktorzy nie są smutni. Cholera wie, co takim do glowy strzeli. Wszystkim mozna sie przeciez zakrztusić, a wlasnym entuzjazmem w szczegolnosci. Nie mam im jednak tego za zle i Ty tez nie miej. I przebacz im, Panie i chron mnie przed nimi. Przebacz tym, ktorzy mysla, iż sa szczesliwi, albowiem nie wiedzą, co czynią.
cuth