Jestem słowikiem zamkniętym w klatce, który już nie chce śpiewać. Moje palce krwawią od trzymania się jedynego drewnianego drążka. Nie mam nic. Zostały mi jedynie oczy, którymi obserwuję całe otoczenie. Lustruję świat, jak gdyby był najmniejszą z gwiazd. Przykładam go sobie do sesrca i do ucha i słucham jak pojedyńcze dzwonki odśpiewują zapomnianą dawno melodię. Strumyk szepcze mi do ucha bym była wytrwała i że to będzie trwało jeszcze tylko niedługą chwilę. Zapadam się w piasku obmywanym falami i zanurzam zdrętwiałe stopy w morskiej pianie. Moja sukienka faluje na wietrze jak delikatne płatki kwiatów. Odrywam się od podłoża i cała drżę. Czekam i przejmuję się. Mróz otula moje rzęsy i całuje wargi ukryte pod grubą warstwą błyszczyku ochronnego. Niepostrzerzenie wysuwają się dłonie, które chwytają moje biodra i ciągną w swoją stronę. Jestem uwięziona i nie mogę się ruszać. Moje ciało przejmują niesamowicie skomponowane dreszcze. Potykam się o własny głos próbując uciekać. Zapada mi się klatka piersiowa i czas staje. Jestem słowikiem zamkniętym w klatce, szepczę cicho, że uczucia mnie niszczą i czekam.