To taki misiu, pysiu, piesiu i jeszcze nie wiem, co tam można o nim napisać.
Taylor York, niezwykle utalentowany, zabawny i...przystojny gitarzysta Paramore. Mam do niego taką słabość, że aż nie mogę się skupić na tym, co piszę, za co z góry przepraszam. Poza tym dziś nie mam zbyt wiele do powiedzienia.
Przede wszystkim hhaha- piątkowa MATMA, dawno się tak nie brechtałam, Dziamal już chyba na zawsze zapamięta, żeby nie dawać mi zawiązywać butów =D Poza tym tak cholernie nie mogę się doczekać jak poznam treść tych uwag hahaah zwłaszcza Madzii! ...chociaż po szkibielixie nic zbyt twórczego nie można się spodziewać.
potem Headbanger, a w sumie Headbanger bez Headbangera. Mianowicie wybrałyśmy się na koncert thrash metalu w kontrastach i nieco sceptycznie nastawione, ale jednak o 18 stawiłyśmy się w tej melinie, Śmigło na szczęście tam już na nas czekała, potem...no co? darcie gęby i tyle, mini pogo i młynki, haha. Pragnę też ustrzec wszystkich przed ławkami w Kontach, są chyba z papieru. Otóż takie my trzy CHUDZINY siedzimy i kulturalnie rozmawiamy a raczej się przekrzykujemy, bo w tle już się odbywały próby dźwięku, a nagle BAAAAAAAAM! i już byłyśmy na ziemii hahhhhaha i wtedy ten nieśmiertelny komentarz, że "tak to bawią się tylko w Szczecinie" czy jakoś tak...potem wszedł drugi zespół tharsh/hardcore- Sceptic Christ, muzyka może nie najlepsza, ale trzeba przyznać, że wokalista świetny, ja nie wiem skąd on miał tyle energii! Świetny był, a już na koniec, na bis (Karol- "O nie, niech oni już nic nie grają" hahhahhaa) propozycje- "Anthrax? Bon Jovi? Bryan Adams <everything I do I do it for youuuuu>, Ok well, we play ANTHRAX!!!"
Później niestety robiło się już późno, a Headbanger nawet jeszcze nie wszedł na scenę, więc postanawiłyśmy, że zostawimy towarzystko przemiłych metali...i poszłyśmy.
A tak strasznie chciałam usłyszeć śpiewającego Martina!
...Martin- wokalista i basita Headbangera to dla mnie człowiek kompletnie wyrwany z lat 80, wygląda jak to powiedział Karol- jak połączenia Axla i Slasha, czyli bardziej w stronę hard rocka. W każdym razie to nasłodszy metal jakiego moje oczy w życiu widziały. Mało tego Martin ma niewiele ponad 160 cm wzrostu, więc jest cholernie niepozorny, ale miał więcej siły i energii w sobie niż my tam wszyscy wzięci.
W każdym razie na następny dzień dziewczyny ubolewały nad swoimi uszami i głowami,a ja? Ja NIE :D Dopiero dziś czuję co to ból.
I też moja rada- najlepiej thrash metalu słucha się z zatkanymi uszami- serrrio. Słychać jak przez szybę, ale efekt jest świetny, każdy instrument brzmi jakby oddzielnie, co trudno usłyszeć tak 'normalnie'. Pewnie dziwne to wyglądało jak z zatkanymi uszami tam siedziałyśmy, ale nie ważne, a następnym razem bierzemy zatyczki, o tak!
Sobota była nudna. Oglądnęłam VMA i nie wiem czy się śmiać czy płakać nad tym co się dzieje w dzisiejszym światku muzycznym...tylko Gaga była zajebista z tym swoim mięsem hahahahahh! Linkin Park i Hayley to wiadomo.
Pod wieczór poszłam do Natalii i wtedy sobota stała się oczywiście mniej nudna hahhahha. Jak to określiła Śmigło po koncercie chyba właśnie headbangera- ból i radość. A to dziwne, po koncercie metalowym nic mnie nie bolało o tu po takiej nocce, muszę trzymać sobie głowę, bo jest taka ciężka... ale miałyśmy w końcu prawie Paramore na chacie hahha w każdym razie cofnęłyśmy się do 2008 roku, sierpień, Chicago- The Final RIOT! i padaaam. Ale mimo, że zasnęłyśmy o 3 jakoś to jak na hardcory przystało wstałyśmy o 9!!!
Znów nie będę się rozdrabniać- płyta weekendu to The Final RIOT! czyli najlepsza koncertówka jakiej dotychaczas słuchałam.
PS. Dalej ubolewam nad tym- czemu ta cholera na zdjęciu ścięła takie śliczne włoski...?