Zaaaaawsze chciałam być hipisem, dobra, nie będę kłamać, że zawsze, ale coś w tym jest. Dziś np swierdziłam, że gdybym żyła w tamtych latach, byłabym jednym z nich na pewno hahaha :D Woodstock nation to jest to, ale teraz to i tak jest po wszystkim...
Ogólnie to jest moja pierwsza notka i całkiem możliwe, że ostatnia, w każdym razie konto mam. Ogólnie nie nadaję się dzisiaj do pisania, w ogóle do niczego się dziś nie nadaję, dlatedo z góry przepraszam... a może i nie? W końcu nie musicie czytać, ale wszystkie niecenzuralne słowa dla świętego spokoju wycenzuruję...
a więc to to chyba była mowa wstępna. A ja dziś w sumie chciałabym powiedzieć, że mam zły humor...tak zwanego totalnego ******.
Cały dzień jeździłam w ********** słońcu, jak na patelni. Byłam u Madzi, robiłyśmy bransoletki, wtedy jeszcze było fajnie, poza tym cholernie się za nią stęskniłam (jakby nie było, pare dni minęło). Potem pojechałam z Natalią na zamek obejrzeć It Might Get Loud (Będzie głośno) z Jimmy Pagem, The Edge i Jackiem Whitem (za cholere nie wiem jak się te ich imiona odmieniają....) miało niby być w kinie "Zamek" o 18.45- wstęp wolny. A tam 10 ludzi na krzyż i jeszcze czekałyśmy ******** pół godziny na film, a te ********* mondzioły nawet głośników nie podłączyły. FUCK THE SYSTEM! ***** poszłyśmy. Wróciłam padnięta do domu, ale tam przynajmniej czekał na mnie Danio w lodówce (nie żebym reklamę robiła, ale zaprzedałam duszę daniom haha). Zjadłam....poszłam na kompa, włączyłam Velvetów (od paru dni słucham ich bez przerwy) i wtedy to, co przeważyło o moim humorze (choć nie tylko)- Ania, czyli założycielka najlepszej strony o Paramore, jakiej widziałam, ogłosiła, że to koniec. I wszystko ***********. Następnie jeszcze przeczytałam- cytuję Karola- "Woodstock, mówiąc kolokwialnie, poszedł się jebać. Chyba." Chociaż mamuśka i tak mi już wcześniej oświadczyła, że tam nie pojadę, bo ona jeszcze jest normalna haha.
tak podsumowując to dziś na plus jest tylko to, że mam fajną bransoletkę od Dziamy i, że kupiłam "Gitarzystę" z moim lubym na okładce.
A jeżeli już o Slashym mówimy, to mój mąż ma jutro urodziny, więc prawdopodobnie mój zły humor się polepszy, bo teraz jest kompletnie ******.
Boli mnie głowa jeszcze powiem, to pewnie przez totalnie cały dzień słuchania muzyki, chyba mi już słuchawki przyrosły do uszu. Mówi się trudno ***** idzie się dalej.
Właśnie zauważyłam, że jest tu jakiś limit na tym fblu i stwierdzam, że wiem już na pewno, że photoblog nie jest dla mnie, bo ***** nie znoszę limitów, złaszcza, że ja potrafię ********* o wszystkim i o niczym.
Pewnie dziwna trochę wyszła ta notka, ale nie będę jej ***** czytać, bo niezbyt lubię czytać, co ***** napisałam, co często jest źródłem ****** polonistki. Jej problem. *****. Mam dziś ochotę wszystkim powiedzieć VAFANCULO, znaczy to tyle co fuck you, czyli tak jakby włoskie pozdrowienie. Nie wiem jak to się pisze, mam to w *****, ale jest fajne i wyraża tak wiele.
w sumie photoblog ma też fajne strony, bo czasem człowiek potrzebuje to wszystko z siebie ********* i mieć ******* na wszystko. Przydatne jak dla mnie.
A teraz powiem jeszcze, że wnioskuję, iż takie moje nastawienie mam trochę po Gunsach, wiadomo w końcu, że zbyt dobrego wpływu to oni na mnie nie mają, ale mimo wszystko ich filozofia życiowa mi się podoba i ***** koniec.
WŁAŚNIE- KONIEC
PS. Chciałam jeszcze tylko pozdrowić moją Karolę ze wsi, gdzie to nawet ***** Machiny z Courtney nie mają. I czuję, że zrobiłam dobry uczynek, jeden z tych nielicznych (chociaż babuni ostatnio przecier podałam :)) mianowicie pomogłam wybrać mp4, i po burzy mózgów Karola wybrała Creative ZEN Mozaic, pancerny sprzęcioch mówię Wam! Polecam.
PS.II podziwiam tych wszystkich hardcoreów, którzy to przeczytają. Szacun.