Do tej pory jak nie pisalem nic na fbl to oznaczalo,ze mam duzo checi do tego,ale czasu brakuje. Obecnie zauwazam,ze jest na odwrot. Czasu jest od cholery,ale checi chyba brakuje. Hmm... w sumie to i nie ma czego opisywac. Taki malo ciekawy tryb zycia prowadze. Chociaz jak sie tak obiektywnie spojrzy to moze i nie brakuje w nim atrakcji. Tylko,ze sa to niezbyt fajne "atrakcje" ;D No i nie zawsze warto je opisywac jeszcze. Ale najwazniejsze,ze w koncu zmotywowalem sie teraz do napisanie czegokolwiek. Po takim czasie to juz i kwestia przezwyciezenia lenistwa ;D
"Zgubieni na rozstaju dróg,
nie potrafimy wierzyć w cud,
bo tak łatwiej,tak łatwiej..."
Foteczka zrobiona gdzies z zaskoczenia podczas zawodow motocrossowych w Ornecie. No i jak widac wyszla "zajebiscie". Moja mina jest po prostu boska,ale coz... no twarzy sie nie wybiera ;P Kolega za karetka tez taki zaspany,przeciera oczy,no efekt ogolny zdjecia naprawde niesamowity. Ludzie kurde niewyspani byli,bo wstac o 5 rano w niedziele to juz jest sztuka,O! ;D No i dodam,ze na zdjeciu widac tylko 1/4 wspanialego dream team AL-MED,ktorego goscinnie stalem sie czescia ;]
Tylko,ze ja wcale sie jego czescia stawac nie chcialem. I nie jechalem tam po to,zeby patrzec na jakies warczące motUry. Plan od poczatku byl calkiem inny. I chyba to nie byl dobry plan. Bo zostal pokrzyzowany... Na trzy jadace karetki prawie pol godziny stac w miejscu musiala ta,ktora ja jechalem... Bo kurde (chyba) cale wojsko musialo wyjezdzac z jednostki... I w ten oto sposob spoznilem sie na autobus z Ornety i musialem zostac w tym parku na torze moto.
Plan byl spontaniczny i niekonkretny. Ale mialem sie zjawic tam,gdzie nie do konca musialem sie pojawiac. Jak tak teraz spojrze na to,to moze i lepiej ze nie udalo mi sie pojechac. I to jest przyklad znakow gdzies tam z gory. Nigdy nie wierzylem w takie ewidentne znaki,ale cos w tym jest...
"Because the line between
Wrong and right
Is the width of a thread
From a spider's web"
Im wiecej sie planuje tym mniej udaje sie zrealizowac. Czesto tak bywa. Weekend tydzien temu tak bardzo zaplanowalem... Z soboty na niedziele mialem sie pojawic w Pienieznie. Nie wiem do konca po co ja tam,ale mialem byc. W niedziele mialem sie wybrac do Sw. Lipki na uroczystosci odpustowe,przy okazji spotkac sie z Kims. I do soboty po poludnia mialem prawie 100% pewnosci,ze uda mi sie wszystko zrealizowac. Jednak niespodziewanie spierdolilo sie zdrowie i plany poszly sie dżebać... Najpierw wycieczka po lekarzach,potem hospitalizaja. I trzeba w tym momencie napisac,ze procedury medyczne sa bardzo "szybkie". Czlowiek zdycha z bolu a wszystko trwa i trwa... Trwalo dlugo mimo "znajomosci" i mimo (przede wszystkim) oznaczenia {na cito}. Zastanawia mnie ile to by trwalo bez tego. Az strach pomyslec. Ale najwazniejsze ze jakims cudem jest lepiej. Trafilem jako przypadek nagly (do innego szpitala) i tam sie juz ladnie mna zajeli. Ciesze sie,ze udalo sie bez ciecia mojego "slicznego" brzuszka. Cudem to mozna nazwac,bo poczatkowo appendektomia byla prawie w 100% pewna.
"Co mnie nie zabije, dobrze zrobi mi,
że ci uwierzyłam tylko mi wstyd..."