Nikt nie odgadł prawidłowo, więc rozdział dedykuję wszystkim, którzy komentowali ;)
Kiedy wychodziliśmy, maluchy nie chciały nas puścić i kurczowo trzymały. Szkoda mi ich. Są świetnymi dziećmi.
W końcu wyszliśmy. Tuż za drzwiami przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Postanowiłam się nim podzielić z chłopakami.
- Jasne, dobry pomysł!
- Ja też pomogę! - mówili chłopaki.
Po powrocie do domu zrobiliśmy wspólnie plakaty. Później wyszliśmy na miasto i je rozwieszaliśmy. Zadzwoniliśmy do kolegów z drużyny. Też im się spodobało i chętnie włączą się do akcji.
Codziennie siedzieliśmy w galerii z puszką i zachęcaliśmy do składek. Sprzedawaliśmy też nasze gadżety. Cała suma zostanie przeznaczona na Dom Dziecka.
Przez tydzień zebraliśmy całkiem sporo pieniędzy. Do tego każdy żużlowiec postanowił oddać coś swojego. Ja oddałam sprzęt narciarski, który dostałam od klubu. Czułam się za bardzo wyróżniona tym prezentem. Za zgodą całej drużyny oddałam go w wartościowe ręce. Bracia Pawliccy obdarowali ich klubowymi koszulkami. Każdy dał COŚ.
Później wręczyliśmy wszystko Domowi Dziecka. Dostaliśmy w zamian gorące podziękowania i uśmiech najmłodszych. Fajnie czasem zrobić coś wartościowego bezinteresownie ;)
**marzec**
Zima w tym roku była krótka. Już początkiem trzeciego miesiąca roku śnieg stopniał i pokazało się słońce. Władze klubu przygotowały tor i można było już zacząć trenować.
Ja jeździłam indywidualnie pod czujnym okiem pana Janowskiego i mechaników. Chciałam nabrać jak najlepszej formy przed sezonem.
Zgodnie z umową, środkiem miesiąca odwiedziłam Dom Dziecka razem z braćmi Pawlickimi i zabraliśmy dziesiątkę dzieciaków na stadion. Bardzo się cieszyły i nie mogły się doczekać. Trenowali z nami również Magic i Zengi. Zrobiliśmy mini zawody. Wszystko rozgrywało się jak na prawdziwym meczu, razem z sędziom i spikerem. Wszystko dla dzieciaków.
Były pod wrażeniem. Śledziły nasz każdy ruch. W parku maszyn pytały co do czego służy, jak się startuje, dlaczego nie ma hamulców i jak to jest, że kręcimy w prawo, a jedziemy w lewo. Wszyscy byli bardzo zainteresowani. Kto wie, może wyrośnie z nich kilku dobrych żużlowców? ;)
***
Do inauguracji rozgrywek zostały dwa tygodnie. Wszyscy są mocno skoncentrowani. Każda drużyna wzmocniła swój skład i tak naprawdę każdy może zdobyć mistrzostwo. Ten sezon będzie na pewno dobrym widowiskiem dla kibiców każdej drużyny.
Wyjechaliśmy całą ekipą do Szwecji, by tam trochę potrenować na crossach i torze. Lubię takie wyjazdy. Można się zintegrować z nowymi zawodnikami w drużynie i ciekawie spędzić czas.
Z Fredrikiem się bardzo polubiliśmy. Poznaliśmy się już wcześniej, jak on jeździł w Unii Tarnów, a ja byłam w szkółce. Często się widywaliśmy. On mi pomagał ze sprzętem. Mówił, co mam poprawić, a co robię dobrze. To dzięki niemu w dużej mierze coś osiągnęłam. Później, gdy odszedł z Unii, kontakt nam się urwał, ale teraz możemy nadrobić stracony czas.
Mój codzienny tryb życia nabrał tępa. Trzeba dobrze przygotować się do sezonu, ale za pasem też matura i trzeba wziąć się do nauki. Mam większe ambicje, niż zdać tylko na 30%. A jak chcę uzyskać lepszy wynik, muszę zacząć powtarzać materiał i nie leniuchować.
Jedną sobotę miałam właśnie spędzić nad książkami, gdy zadzwonił Przemek.
- Wyciągam cie na impreze!
- Daj spokój, muszę się uczyć..
- Przestań już z tą nauką. Możesz jutro wkuwać, a dziś cię porywam!
- Ale ja..
- Nie chcę słyszeć sprzeciwu - przerwał mi - za pół godziny jestem u ciebie więc się streszcaj.
- A mogę chociaż się dowiedzieć z jakiej okazji ta impreza?
- Ano z takiej, że dawno razem nigdzie nie byliśmy.
- Jakoś nie sądzę, że będziemy tam tylko we dwoje - zaśmiałam się.
- No okeeej, będzie jeszcze mój braciszek, Maciek i Grzesiek ze swoimi laskami.
- No dobra. w takim towarzystwie to ja mogę imprezować! W takim razie do zobaczenia później.
- Pa, kotek --cmoknął telefon i się rozłączył.
Więc mam tylko pół godziny. Odstawiłam książki i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam jakieś ciuchy i powędrowałam z nimi do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i się przebrałam. Lekki makijaż i gotowe.
Punktualnie do drzwi zadzwonił Przemek. Zabrałam małą torebkę i zeszłam na dół. Przywitaliśmy się buziakiem i poszliśmy do samochodu. Po drodze zgarnęliśmy Żancię z Piterem i Zengiego. Aga mieszka na miejscu, więc dojdzie sama, a Maciek z Patrycją jadą taksówką.
Przed klubem zauważyłam znajomą twarz.
- Mikkel! - wydarłam się.
- O, cześć. Wy tutaj? - zapytał po angielsku.
- Tak się złożyło. Idziemy na imprezę. Jak ci się nudzi, to chodź z nami - zaproponowałam.
- A wiesz, że chętnie? Skoczę tylko do domu, trochę się ogarnę i niedługo będę - uśmiechnął się.
- Okej, w takim razie si ju.
Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy w przeciwne strony. Chcieliśmy zaczekać jeszcze na resztę. Zengi dzwonił, a ja gadałam z Przemkiem.
- Ej, co się dzieje? Czemu masz taką minę? Przecież chciałeś iść na imprezę.
- Ale bez Michelsena.
- Czemu? Jest w porządku, ja go lubię.
- Ja też, ale mieliśmy się bawić ze dwoje. A tak to trzeba będzie się nim zająć.
- Przecież są jeszcze inni. Piotrek, Maciek, Grzesiek. No i dziewczyny.
- Wiesz, że oni będą spędzać każdą chwilę razem i nie będą myśleć o Mikkelu.
- Daj spokój, nie dramatyzuj - przewróciłam oczami - O, patrz. Widzę kolejne znajome twarze. Alex, Nanna!
Kuzyni do nas podeszli i dowiedzieliśmy się, że oni też mają zamiar dziś imprezować w tym klubie. Alex miał do mnie dzwonić, ale wiedział, ze mam naukę i niełatwo będzie mnie oderwać od książek. Ale Przemek potrafi zdziałać cuda ;)
Chwilę później przyjechała reszta i wspólnie weszliśmy do środka.
Przetańczyliśmy kilka kawałków i dołączył do nas Mikkel. Poszliśmy trochę odpocząć. Wtedy przedstawiłam żużlowcowi Nannę, bo jeszcze nie mieli okazji się poznać.
My poszliśmy potem zamówić drinki, a Duńczycy zostali sami w loży. Chyba mają jakieś wspólne tematy. Rozmawiają w swoim ojczystym języku, więc niewiele rozumiem. Ale się dogadują. Muszę później podpytać Alexa o wszystko, ale jest jeszcze czas.
Przemek był chyba zadowolony, że Mikkel nie musi się bawić z nami. Całą noc tańczył z Nanną, ale mi było szkoda Alexa. Od czasu do czasu z nim tańczyłam, ale nie miał swojej pary. Na pewno miał zamiar pobawić się ze swoją kuzynką, ale ona widać woli Michelsena. W końcu postanowiliśmy stworzyć kółko, żeby nikt nie musiał bawić się sam. Tam czuliśmy się chyba najlepiej. Wszystkim pasowała wspólna zabawa, nikt nie czuł się dyskryminowany. Do kółka wkręciło się później parę fanek chłopaków. Kleiły się do nich, jakby nas tam nie było. Ale można się przyzwyczaić. Już po prostu nie zwracam na nich uwagi. Ufam Przemkowi.
O piątej rano wróciłam do domu. Padnięta położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam. Jutro czeka mnie kucie do matury i trening na Smoku!
_____________
Dobra, zero weny, przyznaję się :D
Dalej czekam na odpowiedź wardowej, co do zdjęcia :)
Wczoraj oglądałam Bunt Stadionów (jest na yt, także możecie oglądnąć) i film strasznie mi się spodobał. Do tego stopnia, że postanowiłam napisać coś o kibicach. Założyłam nowe konto na photoblogu. Zapraszam do poczytania krótkiej lektury. Jeśli będzie się podobało, będzie więcej takich artykułów. Proszę, żebyście przeczytali i napisali w komentarzu swoją opinię. :)
P.S. do końca tego opowiadania zostały prawdopodobnie dwa rozdziały :)