Kiedy Przemek przyszedł, położył się obok mnie i przykrył kołdrą. Rozmawialiśmy o moim nowym starcie w życiu. W końcu mieszkam teraz sama, nie wiem czy sobie poradzę. Nasze rozkminy przerwał dźwięk otwierających się drzwi.
- Wiedziałem ze tak będzie - pokręcił głową z uśmiechem trener - Tylko miłości wam w głowie.
- Oj wie pan, młodzi, szaleni - zaśmiał się Przemek.
- Dobrze tylko wszystko z rozwagą. I za 10 minut w holu na dole. Dam wam dokładny rozkład zajęć.
- Będziemy punktualnie.
Pan Jankowski rozdał nam kartki z zapiskami na każdy dzień. Śniadanie, czas dla siebie, trening, obiad, przerwa, siłka, wspólne spędzanie czasu, kolacja i ponownie czas dla siebie. Wszystko bardzo mi się podobało. Czas był świetnie zorganizowany i można było się spocić ;)
Następnego dnia poszliśmy potrenować na nartach. Dawno nie jeździłam i prawie zapomniałam jak to się robi. Po paru próbach jednak śmigałam, aż miło było patrzeć. Znów poczułam się w swoim żywiole. Ścigaliśmy się z chłopakami. Ogólnie dużo śmiechu było jak ktoś leżał w śniegu ;)
Dziś walentynki. Święto zakochanych. Spędzamy je z Przemkiem na obozie, więc nie możemy sobie pozwolić na jakieś nocne wyjście, bo trener to by chyba zawału dostał ;p Ale po powrocie nadrobimy.
Rano, jak tylko się obudziłam, do pokoju wparował Przemo.
- Wszystkiego najlepszego kochanie z okazji naszego święta - uśmiechnął się szeroko i wręczył mi bukiet róż.
- Dziękuję - pocałowałam go - ja też coś dla ciebie mam.
- Nie teraz - złapał mnie za rękę - chcę z tobą chwilę poleżeć. Zrób mi tę przyjemność.
- W porządku. Chodź tu do mnie - puściłam mu oczko.
Chłopak długo się nie zastanawiał tylko wskoczył pod kołdrę i uścisnął mnie mocno. Leżeliśmy tak chwilę rozmawiając, ale nadszedł czas na śniadanie.
- To ja już idę do siebie.
- Poczekaj. Najpierw ci coś dam - uśmiechnęłam się wyciągając z szafki torebkę z prezentem.
- Szalona! - zaczął się smiać, gdy zobaczył co ma w środku.
- Widzę cię w nim na śniadaniu!
- Dobra. wpadnę po ciebie i razem zejdziemy, ok?
- Ok. za dziesięć minut jestem gotowa.
Zgodnie z umową chwilę później byłam już przebrana. Do pokoju zapukał mój chłopak.
- Ślicznie ci w nim (ten 2) - zaśmiałam się.
- Mi we wszystkim ładnie moja droga.
- Dobra już sobie nie słodź. Chodź bo wszyscy czekają.
Zamknęłam drzwi i zeszliśmy na dół trzymając się za ręce. Kiedy weszliśmy do stołówki, wzrok wszystkich skierował się na nas. Ale czemu? Spóźniliśmy się tylko 5 min.
- Najlepszego zakochańce - krzyknęli wszyscy jak na komendę.
- Dzięki - odpowiedzieliśmy ze zdziwieniem.
Po skończonym śniadaniu podszedł do nas pan Roman.
- Jesteś wyjątkową osobą w naszej drużynie i musimy o ciebie dbać. Z tej okazji w imieniu wszystkich zawodników wręczam ci nowy.. sprzęt narciarski!
- Dla mnie?! Ale.. Dlaczego?
- Dziś wasze święto - uśmiechnął się.
- A co dla mnie? - wtrącił Przemek ze smutną minką.
- Nie mogliśmy o tobie zapomnieć - zaśmiał się trener - dla ciebie mamy nowiuteńką deskę snowboardową!
- Dzięki! - wyszczerzył się.
- Jeszcze raz najlepszego dla naszej żużlowej pary!
To było dziwne. Niby spoko, dostałam narty, akcesoria.. ale dziwnie się z tym czuje. Za bardzo wyróżniona. Co innego Przemek. Skacze z radości jak dziecko ;) Niech się cieszy.
***
Koniec obozu. Siedzę już w domu. Oglądam tv i popijam kawkę. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Jakiś nieznany numer. Odebrałam.
Dzwonili z domu dziecka. Prosili o to, żebym przyszła do dzieciaków i poopowiadała o speedway'u. Zgodziłam się. Lubię dzieci. Obiecałam wyciągnąć też braci Pawlickich.
***
Przyjechałam z tymi dwoma gamoniami pod wskazany adres. Już od progu powitała nas gromadka dzieci. Cieszyły się, że ktoś ich odwiedził. Przywitaliśmy się z nimi i pogadaliśmy chwilę z opiekunkami. Powiedziały nam dokładnie jaka jest nasza rola i o czym mamy mówić. Później zgromadziły wszystkich w jednej sali. Usiedliśmy naprzeciw i zaczęliśmy opowiadać.
- Cześć, ja mam na imię Weronika, a to są Przemek i Piotrek - wskazałam na braci - Jesteśmy żużlowcami. Nie wiem czy kiedykolwiek oglądaliście żużel.
- Jaa! - podniósł rękę chłopiec - Zanim tu trafiłem, tata kiedyś zabrał mnie na stadion.
- I podobało ci się?
- Tak! Zabierzesz mnie tam jeszcze?
- Jeśli będę mogła, to chętnie - spojrzałam na opiekunki. Miały dość dziwne miny, ale powiedziały, że się zastanowią.
Opowiadaliśmy jak to się wszystko dzieje, dlaczego jeździmy i na czym tak naprawdę to polega. Wszystkie dzieciaki były w nas wpatrzone jak w obrazek. Słuchały z zaciekawieniem i od czasu do czasu zadawały pytana. Strasznie mi się tam podobało, mam zamiar ich jeszcze kiedyś odwiedzić.
Później pobawiliśmy się z nimi chwilę. Postanowiłam porozmawiać z nauczycielkami. Chciałam zabrać parę dzieci na stadion i pokazać to wszystko na żywo. Po kilku minutach negocjacji udało się je namówić. Jak tylko śnieg stopnieje i tor będzie się nadawał do jazdy, mamy przyjść i zabrać parę dzieciaków.
Kiedy wychodziliśmy, maluchy nie chciały nas puścić i kurczowo trzymały. Szkoda mi ich. Są świetnymi dziećmi.
W końcu wyszliśmy. Tuż za drzwiami przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Postanowiłam się nim podzielić z chłopakami.
____________________
Co wymyśliła główna bohaterka? Będzie nagroda :d a co do nagród, to prawidłowo na poprzednie pytanie odpowiedziała wardowa, więc może sobie wybrać zdjęcie do następnego rozdziału :) Gratuluję :D
NOWY PLAN LEKCJI TO PORAŻKA. DZIĘKUJEMY, PANIE WICEDYREKRORZE.