- Ja posprzątam - zaproponowałam.
- Broń Boże!! Jesteś naszym gościem. Wystarczy, że kolację przygotowałaś.
- Pani mi pomogła. Poza tym, mówiła pani, żebym czuła się jak u siebie. Właśnie to robię - uśmiechnęłam się i zaczęłam zbierać talerze ze stołu.
- Jutro czeka cię ważny mecz - wyrwała mi naczynia z rąk - odpocznij, ja się wszystkim zajmę.
- No dobrze, dziękuje i dobranoc.
- Dobranoc, śpij dobrze - posłała mi ciepły uśmiech i zabrała się za sprzątanie kuchni.
** Następnego dnia **
Wstałam wyspana, obudziłam Przemka i zabraliśmy się za pakowanie sprzętu do aut. Ustaliliśmy, że Przemek pojedzie ze mną moim busem, a Piter z ich tatą.
Zadzwoniłam jeszcze do taty. Dawno z nim nie gadałam i się trochę stęskniłam.
- Cześć tato! - krzyknęłam, gdy odebrał.
- No witam. Moja ukochana córeczka w końcu raczyła się odezwać - wyczułam uśmiech.
- Przepraszam, że wcześniej nie dzwoniłam, ale w ogóle nie miałam czasu.
- Rozumiem. No ale opowiadaj! Jak rodzice chłopców? Jak trening?
- Pani Wiola jest bardzo miłą osobą. Już zdążyłyśmy się polubić. Pana Piotra prawie wcale nie ma w domu, także wiele o nim nie mogę powiedzieć, ale też wydaje się miły. Trening był super, pokonałam nawet Piotrka. Ale i tak mi cię tu brakuje..
- Oj córa, będzie dobrze. Ja też bym chciał być z tobą. Już się lepiej czuje.
- To dobrze. Mam nadzieję, że dziś mecz będziesz oglądał?
- Nie mógłbym tego przegapić. A, no i podziękuj jeszcze raz Przemkowi za telewizor. Świetnie się spisuje. Nadal nie wiem jak on to zrobił.
- Ma czasami takie pomysły, matołek mój.
- Dobrze, że w końcu sobie kogoś znalazłaś.
- Wiem, że długo na to czekałeś ale bez przesady. Nie musisz mi tego codziennie mówić - zaśmiałam się.
- No wiem, wiem.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę. Opowiedziałam mu o wieczorze na basenie i o nowych trampkach. Każdą sekundę z życia. Tatuś powiedział mi jeszcze, że kontaktował się z panem Adamem, ojcem Żanety. Podobno z chęcią pojedzie ze mną do Bydzi i pomoże mi ze sprzętem. To taki zastępczy mechanik, za tatę. Podziękowałam i pożegnałam się z tatą. Jednak miałam wrażenie, że zapomniałam o czymś ważnym. Nie mogłam sobie tylko przypomnieć o czym.
Zadzwoniłam jeszcze do Żanci. Kiedy z entuzjazmem odebrała, powiedziała, że jedzie ze mną na mecz. Pojedzie z jej tatą osobnym samochodem. Wszystko uzgodniłyśmy i pożegnałyśmy się. Miałyśmy się zobaczyć dopiero w Bydgoszczy.
Wcześnie wyjechaliśmy, żeby na 13.00 się wyrobić. O 15.00 miał zacząć się mecz.
Kilka godzin później, po dość męczącej podróży byliśmy już na miejscu. Wjechaliśmy na stadion w Bydgoszczy prosto do parku maszyn. Zajęliśmy swoje boksy. Chłopaki pomogli mi wypakować maszynę.
15 minut później przyjechała Żaneta i jej tata.
- Dzień dobry, cześć - przywitałam się. - dziękuję, że zgodził się pan przyjechać aż tu, żeby mi pomóc.
- Przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i rozpakowaliśmy z torby potrzebne narzędzia.
Kiedy pan Adam szperał w moim motorze, ja poszłam z Żancią poznać trochę przeciwną drużynę. Nie musiałyśmy daleko szukać, bo od razu podszedł do nas Sasza.
- Cześć, nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać! Jestem Aleksandr - zaczął chłopak.
- Hej, Weronika. A to moja przyjaciółka - Żaneta.
- Miło mi. Cieszę się, że w końcu mogę cie poznać. Słyszałem, że jesteś dobra, ciekawie będzie się z tobą pościgać - mówił z uśmiechem na twarzy.
- Dzięki. W środowisku żużla jestem nowa i miło, że ktoś o mnie tak mówi.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, aż przerwał nam Przemek.
- Eej, co się tu wyprawia? - objął mnie w pasie - nie podrywaj mojej kobiety.
- Spoko, stary, tylko gadamy. On zawsze taki zazdrosny? - zwrócił się do mnie.
- Tak, ale można się przyzwyczaić - pocałowałam Przemka. Pośmialiśmy się chwilę. Później poszłam poznać resztę drużyny.
Przywitałam się z Szymonem Woźniakiem i Mikołajem Curyło. Z tymi juniorami dobrze się czułam. Mieliśmy dużo wspólnych tematów do rozmów, więc czas minął nam szybko. Zostało 15 minut do prezentacji. Poszłam więc przebrać się w kevlar. Przebierając się myślałam nad tym, czy o czymś nie zapomniałam. A miałam takie wrażenie. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
Na prezentacji było dużo braw, jak zwykle z resztą. Nie tylko Polonia je dostała. Leszno też było dość mocno oklaskiwane.
Wyjechaliśmy do pierwszego biegu. Woźniak - Kaczmarek - Curyło - Pi. Pawlicki. Przed startem jeszcze ostatnie poprawki, porady mechaników. Podjeżdżamy pod taśmę. Ostatnie uwagi podprowadzającego. Teraz jesteśmy zdani tylko na siebie. Wiemy, że w każdym okrążeniu może się coś stać. Nie wiemy, czy ukończymy ten mecz. Jednak chcemy tego. Pełne skupienie. Ryk motocykli. Taśma w górę. Cisza wśród kibiców. Zaczyna się szaleńcza walka o prowadzenie. Na pierwszym łuku wszystko się rozstrzyga. Prowadzi Pawlicki. Drugi Curyło. Trzecia jedzie Kaczmarek, a na ostatnim miejscu Woźniak.
Bieg nie dostarczył dość dużo emocji, bo skończył się tak, jak się zaczął. 4:2 dla Unii Leszno. Na torze przyjacielski 'żółwik' z Piotrkiem. Wjeżdżamy do parku.
Powiedziałam panu Adamowi co mi nie pasowało w sprzęcie. Zmieniliśmy trochę ustawienia i już było lepiej.
Do końca meczu wyjeździłam 8 oczek w czterech startach ( 1, 2, 3, 2 ). Cały mecz zakończył się wygraną Unii 47:43, jednak nie było łatwo. Wszystko wyjaśniło się dopiero w biegach nominowanych. Polonia miała też dużo pecha, bo Krzysiek Buczkowski zanotował defekt w 15 biegu i dzięki temu wygraliśmy go 4:2.
Po meczu wyszliśmy, jak zwykle, do kibiców i podziękowaliśmy za doping. Usłyszeliśmy gromkie brawa i kilka przyśpiewek. Później zeszliśmy do parku i zaczęliśmy zbierać się do domu. Przypomniało mi się w końcu to, co nie dawało mi spokoju przez cały mecz. Podeszłam do Przemka.
- Słuchaj, słonko. Zapomniałam o czymś ważnym.
- O czym?
- We wtorek mam wywiad w Warszawie dla TVP.sport . obiecałam im, że się stawię. Chcą pogadać o moich początkach i w ogóle. No wiesz..
- Tak, rozumiem. Ale to dopiero we wtorek.
- No ale nie mam jak dojechać. Jakby był tata to nie byłoby problemu. Ale teraz nie wiem jak mam to zrobić..
- Zróbmy tak. Pojedziemy teraz do mnie, do Leszna. We wtorek cię przywiozę do Wawy i poczekam na ciebie aż skończysz udzielać wywiadu. Później odwiozę cię po domu, okej?
- Ale to za dużo kłopotu..
- Żaden problem. Przecież wiesz, że cię kocham i zrobię dla ciebie wszystko - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Ja też cię kocham, nie wyobrażam sobie co by to było, gdybym cię nie poznała -uśmiechnęłam się.
- Ważne, że się poznaliśmy i że nam razem dobrze. A teraz chodź, pakuj manetki i jedziemy.
_________
No. Dziś dużo, mam nadzieję, że się podoba. : )
Od dziś będę na początku wstawiała fragment poprzedniego rozdziału, żebyście przypomnieli sobie o co kaman :D
Jak po końcu świata? Wszyscy przeżyli? :D
Pozdrowienia dla Agi, z którą już jedenasty rok składamy sobie życzenia wigilijne. Nie płaczmy więcej. :D :*