Dwa ostatni dni to była porażka.
Jednak starałam się wszystko wypalić jeżdżąc jak wariat na rowerze i trochę biegając, mam nadzieję, że to coś dało.
Czuję się jak gówno, porażka, dno i bagno.
____________________________________________________________________________
____________________________________________________________________________
Dzisiaj jabłko, dwa naleśniki (jeden ze szpnakiem, a drugi z mascarpone i krówką --> dobre, ale tylko dla osób nie będących na diecie).
Byłam 1h i 20 min na rowerze, pożyczyłam rower trekkingowy brata.
Ciężko się nim jechało, zresztą sama sobie tak ustawiłam.
Teraz tata chciał we mnie wcisnąć kawałek ciasta kokosowego, ale wzięłam tylko taki malutki odkroiłam i zjadłam.
Fuj.
Czuję, że mam wielką dupę.
I ogólnie jak tłuścioch się czuję.
Tłuscz ogarnia moją twarz, ramiona, brzuch, dupę i nogi.
Chyba zaraz pójdę pobiegać, żeby spalić resztę.
Miałam wyjść z koleżanką, ale się nie odzywa.
Nie mogę się doczekać, aż zobaczę znajomych z miasta.