Byłam dzisiaj na pobieraniu krwi, auć.
Mimo to 'musiałam' zjeść śniadanie zaaz po powrocie.
Ale jakoś się od tego wywinęłam, hihi.
Więc było jabłko, był banan i ten nieszczęsny, klasyczny obiad z filetem i ziemniakami (nie udało sie uniknąć, mama siedziała ze mna przy stole i mnie zagadywała :c).
Jeździłam 1,5 h rowerem, chociaż wieje jak cholera.
Teraz zrobiłam trochę lekkich ćwiczeń, nie mogę więcej, bolą mnie mięśnie, wieczorem nadrobię.
Po kawie z kolegą.
Wbijamy do najlepszej (i jedynej :D) kawiarni w wiosce.
__________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________
Moja znajoma z liceum 'postanowiła zostać anorektyczką'.
Haha.
Dobre.
Jakby to było coś fajnego, okej.
'Teraz lubię take jedzenie, jakie jesz Ty i też jem taki chlebek kruchy Wasa!'
(Na studiach jem inaczej niż tu rzecz jasna, tam nie ma mowy o śmiecioym obiedzie)
'Wgrałam sobie na telefon zdjecie Kate Moss i ustawiłam na tapetę jako motywacja! Uwielbiam kości!' + 'SŁUCHAJCIE MNIE WSZYSCY!'
Nie wiem, czy bardziej to śmieszne, czy smutne.
__________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________
Wliczać owoce do bilansu czy raczej nie?