Yke coś tam-coś tam. Naprawdę nie jestem w stanie zapmiętać tego zlepku spółgłosek. Zdjęcie lonżowe, gdyż Ania nie ustawiła wcześniej aparatu i zdjęcia są jakie są. Jak się z nimi pobawię, to może coś na nich będzie widać. ;)
Jak na konie, które są w nowym miejscu od czwartku, to są piekielnie spokojne. Poważnie. Wzięliśmy jedną, druga normalnie została w stajni bez większych ceregieli. Trochę niespokojnie było na ujeżdżalni, gdzie wiało z każdej możliwej strony... Kobyły pod siodłem... dziwnie. :D Może dlatego, że od dłuższego czasu woziłam tyłek tylko na Cielu (które notabene też sobie pohopsało, ale krótko, bo zimno -.- ). Yke fajnie, chociaż szału nie ma, jeżeli chodzi o poziom ułożenia, za to chód - . Był problem z zagalopowaniem na lewo, na prawo jakoś tam poszło. Generalnie taki sobie konik. Może jakoś się wyrobimy. Za to Aisha... O kurde. :D Nigdy nie siedziałam na koniu, który tak olewa łydki... :D Nie wiem, czy ona była ułożona, czy nie, ale przy siodłaniu jak aniołek, przy wsiadaniu też. Ja jej łydkę, a ta nic. Tak konkretnie nic. Żadnej reakcji. Śmieszne to było. Na szczęściu jest bestia inteligentna i ruch do przodu ogarnęła. Nie wiem, co z nią nie tak. Trochę za wcześnie, żeby zacząć z nimi normalną jazdę, więc oby do wiosny. ;)
Cielątko napalone, ale w granicach rozsądku i choć fryzy niosą aż miło, to i tak lepiej na Cielu. :> Kochane to to jest. :D Na zapach nowych koni zareagowała fuknięciem i odskoczeniem w najdalszy kąt boksu. I patrzyła się na mnie jak na kosmitę. :D