Góra: wiosna 2008, dół: grudzień 2012. Gdyby to nie był mój pies, to bym spieprzała gdzie pieprze rośnie, gdybym zobaczyła takie monstrum. xd
Dzisiaj kobyłek i kurczę było tak: . Pogoda cudna, na początku jeszcze trochę zimno, ale później wyszło słońce i pod koniec jazdy nawet gorąco mi się zrobiło. Cielę trochu nafurkotane, ale jakoś dałyśmy radę. Byłyśmy też na śnieżych galopach na łące i okrutnie mi się spodobało. :D Cielęciu chyba też, bo jak tak sobie biegła to tak śmiesznie chrumkała pod nosem. xd Nie wiem, jak to interpretować, ale mniejsza. Było fajnie i ja chcę już następną jazdę. :D
Mały Koń też spokojnie, chociaż dzisiaj ubzdurała sobie, że śnieg ją zeżre i najlepiej to jest po nim brykać. :D Genialnie to wyglądało. Potem już był spokojnie. Przejścia w dół trochę lipnie, bo przecież odziedziczyła po mamusi syndrom 'ja MUSZĘ biec'. :D
Także początek ferii udany. Mam nadzieję, że taka pogoda się utrzyma, bo jak na zimę jest naprawdę cudnie. :>