Ukradziejone z makoszkowego facebook'a. :)
Na tym oto zdjątku, Pasiu został pozbawiony możliwości chodzenia z nosem w tyłku Beja, którego z uporem wypatruje. Ma gdzieś fakt, że ja chcę jechać za lisem (Jula na siwym kucyku - Księciuniu Kałasznikowie M) i biegnie sobie w prawo. A ja chciałam w lewo. No ale z moim zdaniem nikt się nie liczy. :(
W sobotę pogoda mnie najpierw rozwaliła, potem zabiła, a jak wyszłam na dwór jeszcze raz zabiła. Do konia pojechałam i tak, i tak, ale niestetyż nie jeździłam. Śnieg padał wręcz poziomo i średnio podobało mi jak zacinał po twarzy. No ale kobyła wyczyszczona, wymasowana, a i siodło z nowym popręgiem przymierzyłam. Przeżyłam chwilowe załamanie, kiedy nie mogłam dopiąć popręgu, ale cudem się udało. Madre dia, to jest jakaś masakra... Ale oj tam, oj tam. W lato schudniemy. :D
Mam nadzieję, że w ten weekend uda się rozruszać kobyłę. I mam nadzieję, że wyjdę z tego cało. xd Bądź, co bądź, kobył dawno nie chodziła. Także będzie ciekawie. :D
LOVE. PEACE. FUCK.