Mały Brzydal z dzisiaj. :) Czyli powoli zaczynamy socjalizację Bryzy. :) Łatwo nie było, bo źrebol był zły i stwierdził, że jak powariuje to damy mu święty spokój. Wściekała się dosyć długo, bo co to za idiota każe chodzić obok siebie, nie NA, tylko obok? Łażenie w kółko na sznurku też jest głupie, ale za to można sobie postrzelać baranki i podębować, żeby było fajniej. A później lecieć dzikim galopem na lonżującego, bo to też jest zabawne. Na zdjęciu po takim właśnie efektownym dąbku. I moja zacieszona mina, bo to śmiesznie wyglądało, jak ona się tak wściekała. :D Także przy okazji wizyt u Bójki, będzie trzeba ogarniać ją, bo za rok będzie nam na głowy wchodziła. -.-
No a Bójka dzisiaj 120cm machnęła. Oczywiście ze stój, bo skakanie z galopu jest dla mięczaków. Dlatego trzeba cavaletki na kłusa przelecieć galopem, przed przeszkodą się zatrzymać i skoczyć ze stój. Ale drugim razem już się poprawiła. :) Sama jazda dosyć króka, bo czas nam się kończył, więc trochę pośmigałyśmy na oklep.
A. No i Bójka pokonała strach przed tylnymi ochraniaczami. :)