sra ta ta. dziś zobaczyłam coś co prawie że przywarło mnie twardo do ziemi. prawie że całkowicie spadłam z nieba. ale uderzenie nie bolało. miałach ochotę oddać to co ukochane. nie wiem dlaczego. to, co ukochane od 4 lat [since 2. grudnia]. po proswtu w chwili uznałam że komuś bardziej się należy? zwariowałam? być może... ale to przejaw tego że jestem już słaba. Mam ochote oddać wszystkim wszystko... a sama zostać z niczym...
Dziś na lekcji omawiali jakieś głupie żale Gustava z dziadów IV a ja twaorzyłam rycinę wiszących ludzi przy wierzbie. zachciało mi się tworzyć coś o śmierci... to przez tematykę z polaka xd ale dokładniej: narysowałam jednego człowieka: mnie. wisząca wśród przyrody którą tak kocham. I w dali miasto które Ty tak kochasz...