Nathaniel.
To było niesamowite. Gabrielle była czarownicą ! Z początku byłem oszołomiony i wściekły. No i trochę przerażony. Ale szybko mi to z głowy wyleciało. Opowieść mojej ukochanej wstrząsnęła mną. Cholera no ! Jak miałem jej w tej sytuacji powiedzieć że jestem Aniołem i że gdybyśmy mieli dziecko urodzi się albo Aniołem albo czarownicą. 50 na 50. Bałem się reakcji Gabby. Gdy zjedliśmy spóźnione śnaidanie i obiad powiedziałem że muszę się przewietrzyć i wyszedłem. Chodziłem po lesie dość długo, kopałem kamienie i liście. Musiałem wyładować swoją złość. Czemu to było takie cholernie skomplikowane ???? No czemu !! Gabrielle była taką niewinną istotą. Nie zasłużyła na takie coś. Czarownice były wredne zwalając na nią taką odpowiedzialność. Obojętne co by wybrała i tak nikomu nie dogodzi. Bo przecież gdy Gabby wybierze ocalenie rodu to będzie nieszczęśliwa do końca życia u boku obleśnego mężczyzny. A jak wybierze spokojne życie u moim boku tamte będą marudzić i narzekać że ich ródnie przetrwa. Z każdej strony ktoś będzie nie zadowolony. Tak nie mogło być. Usiadłem na wzgórzu i wpatrywałem się w zachodzące słońce. Niebo przybrało odcień pomarańczu zmieszany z czerwienią, fioletem i różem. Ptaki latały dookoła. Chmury przybierały różne kształty. To pomogło mi się rozluźnić. Ściągnąłem koszulkę, rozłożyłem skrzydła i wznosiłem się wysoko. Dopiero gdy zrobiło się zupełnie ciemno wróciłem do namiotu. Gabrielle spała. A ja byłem spokojny i śpiący. Położyłem się obok. Przykryłem ją i siebie i usnąłem. Wiedziałem żem uszę coś zrobić by być szczęśliwym a jednocześnie by ród Gabrielle przetrwał.
*** KONIEC. ***