Ostatnie tygodnie w Domu przeciekają mi między palcami, sama nie wiem co robię i co powinnam robić. We wszystkim szukam pozytywów i snuje nierealnie cudowne plany, bo bez tego zwariowałabym przytłoczona przerażającym obrazem czekającej mnie rzeczywistości i perspektywy diametralnej zmiany sposobu/stylu życia i bytności swojej całej. Opowiadam więc J., o tym, że jakbym miała względnie dobrą pracę w UK, albo pracowała tam na nocki a do tego żyła skrajnie oszczędnie, to po 4 latach trudów udowodniłabym światu swoją zajebistość jeźdząc skromnym Porsche Boxterem. I, że jakbyśmy zarabiali troszkę więcej niż minimalna krajowa, moglibyśmy mieszkać w bloku, który ma ogrzewany basen [co jest istotne w Kraju Mgieł i Deszczu].
Równolegle jednak jesteśmy w stanie śmiać się z mieszkanka na skrzyżowaniu dwóch głównych dróg Ports znajdującego się ponad trzema lokalami z tureckim żarciem, co dawałoby niezapomniane wrażenia dzźwiękowe i zapachowe 24/7, a także z żula, który stoi tuż pod oknem łazienki, której okna trzebaby zakleić gazetami lub folią aluminiową, żeby nie musieć kąpać się w ubraniach.
Niemniej jednak, nie wątpię, że będę tam szczęśliwa, przynajmniej w jakiejśtam części czasu, po odjęciu chorobliwej tęsknoty za rodziną i przyjaciółmi, których zostawiam Tutaj, a których notorycznie naciskam, zeby mnie odwiedzali kiedy tylko to będzie możliwe. Kupiłam również kamerkę internetową, żeby nie tylko słyszeć Mamę, ale również ją widzieć [a także papugę i psa], choć nie wiem czy od razu będziemy mieli z J. internet w Naszym Nowym Domku, szczególnie, że jeszcze nie mamy pojęcia gdzie w ogóle się zatrzymamy. Najbliższe tygodnie wyklarują sytuację, powiedziałabym nawet, że najbliższe dni to zrobią, gdyby nie fakt, że raz już wyklarowana sytuacja zmętniała niczym angielska herbata z mlekiem.
Jak widac, postanowiłam się jednak podzielić moimi rozmytymi planami na najbliższą przyszłość, jednocześnie mając przed oczami zarówno przepiękne widoki miasta, które przecież absolutnie uwielbiam, jak i tego wszystkiego, co zostawiam tutaj. Nie mam pojęcia jak powinnam się czuć. Jestem zmieszana. wystraszona. nie.. przerażona. trochę niecierpliwa. trochę chcę to odkładać w nieskończoność. trochę marzę. Ale tak, jak powtarzam od dłuzego czasu.. głównie się boję.