Wiem, znowu nie moje foto, następnym razem postaram sie dać swoje, ale to mnie zaintrygowało, jest wyśmienite. Takie surowe, a co jak co, ale w życiu surowość mnie strasznie pociąga i intryguje, jeżeli rozumiecie o co chodzi. Surowość to klasa, surowość to bycie twardo przekonanym o swoich racjach, surowość to dyscyplina, praca, surowość to styl życia, chociaż brzmi to jak jakiś wytaty slogan. Ale tak jak.Popatrzmy sobie na obrazek w naszych głowach - gorący, suchy dzień, długa, niekończąca się ulica otoczona starymi, wytartymi domami i sklepami, wokół trochę ludzi, miejscowi, jak także turyści i pod ściane jednego z tych domów stoi człowiek - pali papierosa, ma wysuszoną cere, twarde rysy twarzy, dobrze zaznaczoną rzeźbę ciała - jednym słowem jest surowy. I on ma klasę, ma respekt, jego się zauważa nawet jeżeli się na niego nie patrzy. On wie co to życie, bo życie bez surowości to nie to. Chciałbym tak. Zostać sprawdzony przez życie. A może już zaczynam być sprawdzany?
Drugi aspekt tego zdjęcia to jego prymitywność - tak różna od surowości, chociaz tak bliska. Zauważyłem, że człowiek, gdy jest blisko swojej pierwotnej natury, wykonuje jakieś pierwotne czynności, zachowuje się dosyć pierwotnie - wtedy zaczyna też mówić pierwotnie. Pojedynczymi słowami, sylabami, czasem nawet samymi onomatopejami które nie mają większego sensu. Zatraca się, traci swoje dziedzictwo. Ale jest też surowy, jednak bez klasy. Człowiek jest tak paradoksalny. To tak jakby zbudować dom na piasku, że tak biblijnie nawiążę - mieszkać się da, oczywiście, ale jest obawa, że fundameny nie wytrzymają, że całą budowę i pracę włożona w ten dom trafi szlag. Z człowiekiem też nigdy nie wiadomo, kiedy jego prymitywność dojdzie do głosu. A dochodzi czesto.
I cholera ja nie wiem co lepsze. Surowość czy prymitywność. Bo nikt mi nie wskaże jednoznacznej odpowiedzi. Rozum podpowiada surowość, ale tylko z godności, z honoru, z pamięci o osiągnięciach ludzi. A serce rwie się na polany, w las, cieszyc się powietrzem. I nie wraca.