Nienawidziła, jak robiło się jej zdjęcia. Chociaż do niektórych całkiem ładnie pozowała.
A więc słuchamy "Buried alive by love", któe mnie "fajnie" nastraja (ach, ta erotyka), i "Do you want to", żeby nie myśleć. A i tak będę, jeszcze przez jakiś czas. Tutaj będzie o tyle trudniej, że ona, mimo że była psem, była szczera i szczerze mnie kochała, i to, że była chora, nie było jej winą, bo wierzę, że gdyby zdawała sobie z tego sprawę, to by wyzdrowiała i wszystko byłoby dobrze.
Przez to wracają nieprawdziwe sny. I sny z gwałtem (no, do gwałtu nigdy nie dochodzi). Teraz już nie ma nikogo, po kogo bym wołała czy dzwoniła, czy do kogo bym biegła, by mi pomógł. Więc się budzę albo zmieniam sen (nie wiem, jak to robię, ale robię).
To był znak. Przed kasą biletową zorientowałam się, że nie mam legitymacji. Pewnie, gdybym dzisiaj jednak wylądowała w Strzelinie, stałoby się coś złego. Ach, ja i moje "przeczucia" i jakieś przesądy. Jakby nie patrzeć, wiedźma rzucająca zaklęcia.