Czuję się... upita życiem. Wczoraj wieczór tak pięknie pachniał światem i zbliżającym się deszczem, mokrą ziemią, zielenią traw. I to we Wrocławiu. A dzisiaj pada. Chciałam wyjść do parku, na trawę, na koc, w towarzystwie, a tu... lipa z koca i trawy xd. Ale może wymyślę coś innego. Jak się dzisiaj nie zobaczymy, to się boję, że jutro moje paranoje znowu wrócą.
Sny już robią się realniejsze, nie licząc grania w Diablo III, zmieniania się w skrzaty i grzechotnika, który zmienia się w psa i który grasuje w garażu mojej cioci O_O (a ona nie ma grażu).
Jak zakochana. Więc "Pleas don't let it go" pasuje.