Jak bardzo bym chciała móc odkręcić swoją głowę i zdjąć ją, jak kapelusz, wdzięcznym, teatralnym gestem.
Otworzyć ją na oścież, tak żeby wszystkie wątpliwości i blokady mogły prysnąć, uciec, rozpłynąć się i wywietrzeć.
Żeby wyfrunęły ze mnie, jak gołębie z kapelusza iluzjonisty, i zamieniły się w piękne, białe, ledwo widoczne punkciki na horyzoncie.
A nie mogę...