Jestem w permanentnym stanie poszukiwania. Nie ma płaszczyzny w moim życiu, na której bym nie szukała. W torebce ciągle szukam kluczy, w kieszeniach pomadki, na środku miasta znajomych, tamgdzienietrzeba Absztyfikanta, a w mediach pracy.
I bardzo często jest tak, że stoję sama na przełaju dróg. Czasem przy studni bez dna, a innym razem nad przepaścią, wodospadem lub innym, psiakrew, ustrojstwem natury konwencjonalnej czy też twórczości ludzkiej. Muszę wybierać.
Bezzwłocznie, bez świadków i obserwatorów,
pomocnych rąk lub chociażby gestów zrozumienia.
No ale czego tu wymagać, skoro ja sama siebie nie rozumiem, to jak do licha ktos inny ma tego dokonać ?!
Pod górę mam wszędzie!