photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 MAJA 2010

 

 

 

 

 

Wdrapuję się na wzgórze... Przystaje.

Najpierw uspokajam oddech... i mocniej bijące serce.

Twarz jakoś sama ku słońcu się kieruje... a wtedy mrużę oczy, a po chwili zamykam.

Wtedy lepiej czuję wiatr, który targa włosy, a one głaszczą... trochę łaskoczą twarz...

 

 

A dziś ogarnęło mnie takie silne uczucie... dziwne... aż duszące...

Pod ciężarem i rozmiarem tego uczucia poczułam się tak mała, że niemal niewidoczna... nie otworzyłam oczu... łzy zaczęły wyciskać się spod powiek... poczułam, że twarz moja nie zmieniła swego wyrazu... - to takich kilka niechcianych łez.

Kiedy otworzyłam oczy, musialam wykonać kilka szybszych mrugnięć, aby złapać ostrość i móc spojrzeć... na to co przede mną.

  

 

 

I mało kto wie co jest moim wzgórzem... a może nikt tego nie wie...