Gdy wiatr rozwiewał Twe skrzydła skrycie
Wiedziałam już, że kocham Cię nad życie.
Ty mi jednak wielką boleść zadałeś
Wbijając nóż tam gdzie mieszkała radość.
Przekręciłeś go raz na okrętkę
I wyplułeś zmamlane zapomnienie.
Choć wierzyć nie chciałam, że zrobił mi to mój Skarb.
Po sytuacjach paru wiedziałam ze to nie żart.
Błądzisz wciąż w mych myślach lecz inny.
Nie naganny, postawny i wcale nie dziwny.
Obraz Ciebie w sercu wytworzyłam
Nadając Ci kontury tego kogo już nie ma.
W przeszłości rozciągasz się granatową plamą.
Mylę dźwięki rapsodii z fatamorganą...
Zakochana w portrecie Twym z mego świata
Nie widzę innych, co znad skraju świata.
Darują skarb największy.
Darują mi siebie..
A ja mam dla nich,
Tylko puste tchnienie.
Kochać nie potrafię...
Wędruje pustymi alejami.
Ciągnie się za mną nić srebrzysta
Wspomnień czystych, pięknych
Nazbyt dla serca oczywistych.
Jednak ku mej zgryzocie
Obrazy tracą barwy.
Kontury ostrość.
Coraz więcej tła...
Potrzebuje malarza..
Co granat zastąpi ciepłym amarantem,
A tło zamieni na różny krzak
Moje "Kochanie" straci swoją twarz..
Stanie się Najdroższym
Bo nie z tamtych lat...
Zapach jego poznam a
Księżyc znów będzie nasz.
Spacerować będziemy po kosteczce z chmur
Kochać będę go czule a on mnie zaakceptuje.
Mimo moich gap,
I rozlicznych wad.