W całym tym zamęcie przed poprawkowym spotkałam się z Mariuszem. Było bardzo miło..ale moje myśli krążyły gdzie indziej..jak się ma na głowie wylecenie ze studiów to myśli prędzej czy później wracają do tego co czarne. taka już ludzka natura. Miałam nawet na spotkaniu zeszyt z notatkami -"jak będę czekać na peronie to poczytam".
I tu zaskoczę wszystkich. Nie spóźniłam się ale czasu nie było wystarczająco dużo by zabrać się za wredna anatomię roślin. (On widział ten zeszyt później. Stwierdził że strasznie bazgram- to prawda zwłaszcza na wykładach ;) ) Zresztą byłam zbyt podenerwowana. Tak to ze mną jest, że jak uda mi się zrobić pozytywne wrażenie za pierwszysm razem to później stresuję się żeby go nie zepsuć..tak wiem bez sensu..stres i nerwy niszczą wszystko co delikatne i ulotne a przez to piękne w moim życiu...
Rano przed spotkaniem byłam na 8 w kościele (później nie miała bym kiedy) potem popędziłam na Centralny. O 10 miał być już na miejscu. Latałam po podziemiach bez nici Arianny by znaleźć McDonalda. Chciałam przywitać go truskawkami które tak lubi (zwłaszcza podgrzewane ;) ) a ze względu na porę roku nie koniecznie można je spotkać na każdym rogu. Wymyśliłam, że kupię deser to będzie od razu z bitą śmietaną. Oczywiście zaszły mi podziemia. Przy rondzie Dmowskiego w podziemiach jest McDonald a nie tam gdzie byłam. Popatrzyłam na zegarek..za późno.
Kupiłam po drodze lizaka z adekwatnym napisem, usiadłam na peronie i czekałam. Obok dosiadła się pani z pismem "Mój ślub"...
Przyjechał...przeziębiony i bez czapki :( a wiało tego dnia. Taki jak go zapamiętałam. Wyjęłam z torby słodkość z napisem "Porywam Cię" i ruszyliśmy w miasto.
Oczywiście nie obyło się bez błądzenia ;) no jak Warszawianka miała by sie nie zgubić w Wawie ;)
Podarował mi kubek przeznaczony specjalnie do picia herbaty. Ze zmyślnym odcedzaczem fusów. I koraliki, które sam wykonał. Zdolny jest ;) On ma takie same tylko z odwrotna konfiguracja kolorów. Ja mam ciemniejsze jako ta nie dobra ;) Dziękuję jeszcze raz za nie :*
Zaplanowałam pobyt w Motto Cafe. Byłam pewna, że w nd jest otwarta..zonk..ups
Poszliśmy do nieco oddalonego Tchibo - bardzo dobre cafe latte z sokiem waniliowym polecam ;)
On wziął to samo. Napój sam w sobie był słodki- nawet dla mnie. A on jeszcze posłodził ;)
Rozmawialiśmy, obserwowaliśmy ;) Pokazał mi projekty lamp. Mam nadzieję ze je kiedyś zrealizujesz. Są na prawdę ciekawe. ;)
Moja wyobrażenia oczywiście zaczęła płatać figle...Dom, ogród, glina i drut. Białe ściany, oświetlenie i cisza przerywana trzaskaniem starego drewna z mebli.......
Teraz gdy ucieknę w świat nie realny zawsze będę mnie prześladować dwa słowa niezwykle trafnie mnie opisujące "naiwna idealistka"...
"Dziś uciec chce w marzenia
tam mam swój mały cichy kąt
tam mogę robić to co chcę...
Niestety dobrze wiem,
to tylko chwile
Gdy uciec mogę w ten swój świat.
A wokół znowu noc.
Gorącej kawy łyk
Znów boję się i cała drżę..."
Zapatrzyliśmy się w siebie..kawa wystygła... "pora zmienić miejsce." Poszliśmy przejść się po Starówce. Zwiedziliśmy kilka kościołów. Jeden zwłaszcza mi się podobał. Ambona w kształcie łodzi na wzburzonych flach piękny ołtarz niezbyt strojny. Niezwykłe połączenie bieli i złota. Niestety drzwi były zamknięte. Nie dało się zobaczyć nic wiecej..nic dokładniej. Wrócę tam ;)
Przytulił mnie wtedy..było mi tak dobrze..."Trwaj chwilo jesteś tak piękna"
Skończyliśmy wizyty w kościołach. Mała sesja fotograficzna i herbaciarnia. Dawne TeaArt (teraz "Najlepiej na Bednarskiej"?) Idąc ulicą dobiegały nas dźwięki skrzypiec i wiolonczeli ze szkoły muzycznej. Piękne :)
Weszliśmy do środka była otwarta druga część tego miejsca do tej pory byłam tylko w pierwszej. Wszyscy zachwalali drugą. Fakt jest bardzo klimatyczna. Taki stary strych ;)
Usadowiliśmy się wygodnie na kanapie i zamówiliśmy ciemną herbatę. Tym razem to ja zdałam się na jego wybór choć mocna herbata + wcześniejsza kawa...cóż moje serce nie lubi takich połączeń.
Gadaliśmy......i zatopiliśmy się w sobie. Poczuliśmy swoje wzajemne ciepło i słodycz. Poskąpię wam reszty epitetów.
Zdecydowanie za szybko nam upłynął czas. Zadzwoniłam po koleżankę którą chciał poznać, ale ona była zajęta swoja "randką" :p
Zaczynałam taniec, o 17 więc musieliśmy się rozstać. Pojechaliśmy razem jednym autobusem łączącym miejsce, w którym się znajdowaliśmy z Dw Centralnym i szkołą tańca. Wysadziłam go na odpowiednim przystanku dziękując za wspaniały dzień i mając nadzieję ze jeszcze go zobaczę...
Na zajęciach mój partner stwierdził ze jestem "rozanielona"....