hmm...ostatnio ograniczam sie w pisaniu- na blogu :P. Tak sobie pomyślałam: "komu chce sie czytać te wielolinijkowe wypociny?" No i czas na mniej ważne rzeczy sobie aktywnie ograniczam. Najważniejszy jest licencjat...tia..
Z nowości: zapisałam sie z przyjaciółką na kurs języka hiszpańskiego. Przyspieszony. Semestr w miesiąc. A wiec !Hola! wam ;) To tak w ramach skupiania sie na licencjacie ;)
A w weekend byliśmy paczką na Mazurach u koleżanki :*. Było fajnie :)
Łukasz vel Sel prowadził przygodę (D&D), był mały trening "kanadyjkarstwa" no i grill. Mięsko na załączonym obrazku:D Sama przyrządzałam..z miodkiem i majerankiem. Chyba nie było takie złe, bo nikt sie nie skarżył...:D
Na pewno było z nim wiele przygód w drodze tak jak i z wiezioną Zebrą. :D (Bez obaw to ciasto...żadnemu zwierzęciu nie stała sie krzywda...no może z wyjątkiem tej krówki ;) ) A ile śmieszności z pustą brytfanką w pociągu i biegu do niego było :D
W weekend oczywiście padało...ale dało by się to znieść...w końcu towarzystwo to połowa udanej imprezy..gdyby nie to że w dzień wyjazdu Słońce ukazało wreszcie swoje promienne oblicze i sumiennie przypiekało...byłyśmy z Sylwią vel Gair w pociągu ;(
ale uratowałyśmy jedną przerażoną dziewczynkę przed wstrętnym homeopterą :D
Pozdrawiam :)
do pisania marsz...
:[okularnik]