Tak, właśnie. Szlaku moc! Tak było na szlaku we wrzesniu tegoz roku. A bylo cudownie. No, moze tez troche komicznie ^^
To zupelnie inny swiat, ludzie, naprawde! Polubcie gory! Tam kazdy jest sobie znajomy, kazdy pomaga i kazdy jest uprzejmy. To prawdziwa cywilizacja bez cywilizowanego swiatam jakim on jest z definicji XXI wieku. W miescie tego nie zaznacie, a warto. Naprawde warto.
Szlak, szlak i po szlaku. Ale wspomnienia... 'Gdzie ta cholerna Czantoria?! Idzimy poltorej godziny a do najblizszego punktu orientacyjnego mielsmy miec 15 minut! A dalej nic! Ja juz nigdzie z toba nie ide! Mam to w dupie!" slyszane 2 minuty przed zdobyciem Czantorii, idac w pelnej chmurze deszczowej - niezapomniane. Calego napiecia, adrenaliny i tego dreszczyku strachy, czy pikanteri na szlaku, dostarczala wlasnie Ona ;] Czego nie zapmne do konca zycia. Cudownie zobaczyc Ja wkurzona na caly swiat, aby po chwili zobaczyc czysty usmiech radosci i samorealizacji. Tu przytoczyc musze, iz zszedlem caly glwony czerwony szlak wokol Wisly z Nia, ktora to w gorach byla po raz drugi w zyciu (pierwszys chyba w wieku 4 lat), a sie nie poddala, nie narzekala, tylko szla. Nawet nie wiecie, jak to motywuje i umacnia czlowieka w przekonaniu, ze to jest jedna z najwspanialszych rzeczy jakie w zyciu dotad robil. A takie chwile sa nie zapomniane.
Ona? Jest. Troche inaczej niz byla i inaczej niz bym chcial, ale liczy sie to, ze wciaz jest. I na razie bedzie, a to juz tka jakbym chcial. Nie, nie myslcie sobie, nie zmuszam Jej do niczego. Ona jest, bo sama to 'jestestwo' akceptuje. Nigdy, przenigdy Jej do niczego nie zmuszalem. No, nie tylko Jej, ale to Ona wydaje mi sie wlasciwa osoba na wlasciwym we mnie miejscu. Taaak...
Co? Hmm... Moze Jej temperament, Jej usmiech i smiech (tak, to dwie rozne rzeczy). Jej swiatopoglad i to wieczne uczucie, ze nie wiem. To wlasnie. Do tego oczy i, ekhm, sylwetka. Wiem, sprawy cielesne, nie, co to to nie. Chodzi po prstu o calosc. Osobe fizycznie. No wiem, psychicznie tez. Ale jednak. Tym razem, naprwade fizycznie tez. Taak, sam w to nie wierze, ale tak jest. No ale i tak most important jest ona psychicznie. Zamkniecie, niedopuszczanie, niemozliwosc przewidzenia, brak przenikliwosci! Nigdy tak nie mialem... Nigdy! Powiesz, 'wyzwanie se znalazl chop i tyle!'. To ja ci powiem, zes gowno widzial i gowno wiesz. Urzeczowianie kobiet jest zle, ochydne i nie na miejscu. Tu chodzi o wnetrze. Osobe. Zadne tam cholera wyzwanie. Bycie soba w tych czasach jest trucne. Bardzo. A taka Ona jest. Jest soba. Wiadomo, kazdy sie zmienia, ale Ona wciaz po tych zmianach, jest soba. Po prostu soba. I to mnie wlasnie najbardziej pociaga...