The time has come! As i said, it's time to come back to reality. So, let's roll!
ROK!!! Rok sie zaczal! Boze, co sie dzieje... Zajecia - spoko, nie powiem. Grupa - lepszej chyba nie ma ^^ o "gronie pegagogicznym" moze nie bede wspominal, gdzyz nie chce popadac ze skrajnosci w skrajnosc. Co tu duzo mowic, trzeba zmienic podejscie do swiata... Trudno, zachcialo nam sie studiowac... Ale mysle, ze bedac w dobrym towarzystwie, mozna przezyc dlugo. To moze i tak sie tu uda...
Teoria teorią. Troche sie zmienia... Cyrkulacji brak, stagnacja znika. Bede jak Lech Free tylko bez lecha... Mam wrazenie, ze pojscie na studia dalo jeden plus, ktory moze mi zaowocowac na cale zycie. Mianowicie, spotkalem kogos, kto mi (nieswiadomie) oczy otworzyl. Zobaczylem swiat troche inny nizli wczesniej. Nie, nie! Bron boze, nie na gorzej. Wlasnie nie. Widze wszystko wyrazniej, jakbym soczewki zdjal po roku. Nie byl to daltonizm, lecz raczej krotkowzrocznosc. Lecz nagle, patrze, a tu: WOW! To bylo takie nagle, jakby ktos mnie walnal cegla w glowe i zobaczylem ze sa w okol budynki. Chwila wyniosla, cudowna, taka kolorowa! Ale i tak sie zjebalo, bo jakze by inaczej. Coz, przeciez znamy, ja i moi czytelnicy, ktorzy wciaz sie nie znudzili, choc czytanie moich wpisow jest skonczonym kretynizmem bo do zycia nic wartosciowego nie wnosza, znamy mianowicie moje szczescie ^^ ofc, nie przejmowac sie etc. Ale czasami sie nie da. Chodzi mi teraz o to, ze sam rzucilem ziarno i jako wlasciciel nie musze go podlewac. Moge je zalac kwasem, moge jakos odizolowac od warunkow zapeniajacych porost czy po prostu ztlumic i mowic "Ten chwast to sasiad, k****, zasadzil!". Ale wyobrazcie sobie, ze rzucacie ziarenko, chcecie je stlumic, a tu nagle wyskakuje taki włoch, macha rekami i zaczyna je podlewac, pielegnowac. Nie jest to zue, tylko źle jak nic z tego nie wyrosnie, gdyz mu to wisi, a dla nas, jako tego ziarno-rzuta, bedzie to strata ziarna, ktore moglo byc hibernowane w ziemi badz pielegnowane przez nas z calym Serduszkiem. Bo strata jest wieksza, gdy choc troche wyrosnie cos z niczego, niz jakby nic mialo umrzec...
Och, bycie pozytynej mysli jakos ostatnio nie lezy w mojej kwesti... Moze to i lepiej? mniej sarakazmu, cynizmu, ironii emanuje ode mnie. Lecz aktywnosc fizyczna jak i psychiczna sapada. Glwoe zakrzata mi glownie jedan sprawa, nad niczym sie nie skupiam "A moze byc jeszcze gorzej?" spytacie? O, jasne ze moze! I tak bedzie! Bo swiat jest tak ulozony, ze stierdzenie 'za darmo umarlo' mie powstalo ot tak. Wiem, ze moze to i pesymizm, lecz wole byc realista (w polsce pesymizm = realizm) nizli optymista. Wole myslec tez o tym co bedzie, jak nic sie nie uda, jak wszystko pojdzie w piach, jak wszystko sie zawali i zabije nasz wielka Godzilla-Żelka. Tak jest latwiej przyjmowac pewne zdarzenia. latwiej na wiele rzeczy reagowac. A takze w ten sposob da sie uodpornic na wiele rzeczy. Bo o to chodzi, zeby byc odpornym i nie wrazliwym na pewne nieszczescia, ktore w miare mozliwosci nas dotykaja i sie poteguja. Sztuka nie jest przezyc cos, lecz przezyc to z nalezytym stoickim spokojem i nauczyc sie z tym zyc, przystosowac sie. Nie namawiam do stosowania sie do praw Murphy'ego, o nie, lecz kierunkowac sie w Silve i jego metoda. Problemy ktorych nie potrafimy rozwiazac, moga okazac sie banalne, tylko trzeba zapanowac nad samym soba, poznac i zajrzec w siebie, aby moc zrozumiec innych i rozwiazac problem. Problem który nie zniknie ot tak, nie rozplynie sie w powietrzu, nie osiadzie z wczorajsza mgla anie nie rozplynie z dzisiejszym szronem. Wszystko trzeba rozwiazywac, nie da sie pozostawic czegos smaemu sobie, nie ma tak fajnie, ze problem pozostawiony na pastwe smerfow zostanie przez nie wchloniety lub ze nagle z dolu ekranu wyskoczy Krasnal Chalabala i poda nam jakas ratunkowa mysl. Czlwieku! Mysla sam, po to masz ten organ w glowie! Nie, ten za oczami, pod wlosami, chowa sie tez pod czaszka na czole... Jak masz z tym problem, to chryste! Orzechy wpierdalaj! Masuj se leb, az ci peknie, ale zacznij z niego korzystac. Mysl, definiuj, teoretyzuj, wymyslaj, przewiduj, rozstrzasaj, przemyslaj, rozwazaj, opiniuj, subiektiwizuj, obiektywizuj, rozwin zdolnosci artystyczne myslenia, jego abstrakcje! Ogarnij ten syf z pod czaszki! Wyrzuc Camp Rock'a, Britney i Justina! Zacznij myslec o sobie, o bliskich, o wszystkim, tym co realne dla ciebie! Marz! Pobudzaj pozadanie i jednoczesnie wzmagaj wymagania wobec samego siebie! Nawet nie wiesz jak wszystko jest ulotne! Tak, co ja moge wiedziec. "Lat 21 i mysli ze cos przezyl..." moze i fakt, wszystkiego nie przezylem, lecz o ulotnosci wiem to ze: JEST, KURWA, ULOTNA! Teraz doswiadczam ciezkich chwil... Ojciec ledwo wyszedl ze szpitala po operacji, przed ktora mial 15% szans na dozycie do konca operacji (nie, nie przezycie operacji) i wyszedl z tego. Wlasnie pojechal do szpitala. Jak myszlicie? Mial 15 % szans przy pierwszej na dozycie do konca, czyli analogicznie. Szanse na przezycie byly mniejsze. Czyli, majac to samo schorzenie w innym miejscu (byl tetniak aorty szyjnej, jest aorty brzusznej) sznse na dozycie do konca operacji sa wieksze? A na jej przezycie....?