Bridget wyjrzała przez okno. -Gdzie ten nadęty palant?
Bee- bo tak ją nazywano Była już z Mattem prawie 2 lata. Dziś miała być ich 2 rocznica ale Matt się nie zjawia. Bridget była piętnastoletnią mieszkanką Nowego Yorku. Miała długie brązowe włosy które w świetle słońca przypominały trochę rude, zielone oczy i długie zgrabne nogi. Była blada co było jednym z jej kompleksów. Bee miała pięć najlepszych przyjaciółek z którymi często się widywała: Jessicę, Paris, Lenę, Jennifer i Carmen. Matt dalej się nie zjawiał.
-Przysięgam ,że jeśli zaraz się nie zjawi to odwołam rezerwację w New York Plaza i nie odezwę się do niego przez najbliższe 5 lat.
Nagle zza żywopłotu wyszedł Matt. Bridget nie czekając ani chwili podbiegła do drzwi wejściowych, otworzyła je i wybiegła mu naprzeciw rzucając mu się na szyję. Chłopak tylko mocno ją uścisną, żadnego pocałunku. Nic. Miał zmartwioną twarz. Bridget znała go jak nikt więc zaraz coś wyczuła.
-Coś się stało? - spoważniała
-Tak- odpowiedział Matt i wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
-Coś z twoim ojcem? Kolejny zawał?
-Nie. Nie chodzi o niego ... chodzi o nas. Bo wiesz ,Bee , to nie było łatwe, ale... - głośno przełknął ślinę Nie możemy się dłużej spotykać. Przykro mi. Nie pytaj dlaczego. Po prostu zrobiłem coś niezgodnie z moimi przywilejami. Matt pochodził z Grecji co bardzo utrudniało im wszystko. Jego rodzice zawsze twierdzili ,że powinien zerwać z Bridget i być z Greczynką.
-Coo?!!- Bee nie mogła uwierzyć w to co usłyszała- Dlaczego? Coś zrobiłam nie tak? Powiedz mi a ja Ci zaraz wszystko wytłumaczę ... tylko bądźmy razem... proszę.
-Przykro mi Bridget ale nie mogę i odszedł
_____________________________________________________________________________________________
Fela ;*