No i dziecko znowu zrobiło sobie przerwę, tym razem hm ile to już? Ze 3 miechy będzie. No, ale nic to, jak mawia Przemek.
Zdjęcie oczywiście z opcji my work. Ale jeez ile ja się nasrałam przy nim to szok&
No i co? No i nico. Sama nie wiem jak zacząć temat, jak zacząć wywód na temat tego, co się właściwie u mnie dzieje i jak się dzieje.
Może zaczniemy od tego, co się zmieniło od ostatniego wpisu, bo może tak łatwiej.
Zobaczmy&
Aaa, co do zajęć, zajęcia praktycznie już na półmetku, zostało jedynie Video, a więc kręcimy, kręcimy, kręcimy i nie dajemy się lenistwu Portugalczyków : ) ale w sumie jak się ich karmi to nawet pracują, trochę jak osiołki z marchewkami na kijku ; ) Za to okazuje się, ze moje umiejętności angielskiego oceniane są na co najwyżej stopień przeciętny (studentka na Erasmusie O.o), kij z tym.
Co do mojego samopoczucia? Hm.. Trudno stwierdzić, bywały lepsze i bywały gorsze dni, bywają i bywać zapewne będą. Ja zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej jestem w tym samym stadium, w którym byłam jak tu przyjechałam i długo jeszcze w nim pozostanę. Niemniej zawsze to jakaś miła odmiana przespać chociaż jedną noc na 3 ze snami niezwiązanymi z ww. stadium. Miło jest również stwierdzić, że nie myśli się o tym cały dzień i noc, tylko np. dwie godziny, bo się usłyszało piosenkę, czy akurat coś się przypomniało.
Za to skutecznej rozrywki dostarczają mi moi obecni współlokatorzy, czyt. Chłopcy śpiewający pod prysznicem, chłopcy śpiewający do łyżki w trakcie gotowania obiadu, chłopcy śpiewający po prostu, chłopcy bawiący się grajdołkiem jak 3-letnie dzieci, chłopcy grający w Battlefielda, gdzie do normalnych dźwięków peceta można dodać malownicze Fodas Wilson! vel Fodas Zee vel Mierda! vel wiele innych& ; )
No i oczywiście kuchnia chłopców bazująca na mięszku oczywiście, nie odważyłam się jeszcze zaproponować Weje-lunchu, bo chyba usiedliby z miną szczeniaczka przy stole pytając czy to już koniec i nic więcej nie dostaną, ale ze tak naprawdę, for real i autentycznie, że bezmięsnie?!
Nie mówiąc już oczywiście o fakcie szalonych imprez, gdzie ostatnio osobiście musiałam podpisać butelkę, która upamiętniała nasza nocną kąpiel w rzece (mój pierwszy raz : P, kto wie dlaczego ten wie : P)
Co do tego mojego no& No jest dobrze, aż chyba za dobrze, oj ciężko będzie tego 5ego września&
Doszłam też do pewnych wniosków nowych. Otóż w ostatnim czasie udało mi się popełnić znacznie więcej głupot, niż udawało mi się dotychczas, kulminacja nastąpiła przed wyjazdem właśnie. I nie jestem z tego bynajmniej dumna. I może nie tyle głupot, co nieprzemyślanych decyzji, które były podjęte pod wpływem zawirowania, emocji, próby zapomnienia za wszelką cenę, która trochę mi teraz ciąży. I nie jestem z tych decyzji, przynajmniej niektórych, dumna.
Bo niektóre można nazwać głupotami ponad wszelką miarę, chociażby z racji faktu, że w wyniku mojego naiwnego myślenia, ze oto hop siup zapomni się, stanę na nogi i otworzę nowy rozdział, niestety, ale nie tylko ja dostałam po głowie. A może i nie tylko.
A szkoda, bo znowu niezręczna sytuacja, bo znowu plotki, których już mi się słuchać nie chce, bo znowu niezręcznie się odezwać, bo niewiadomo na ile i o czym pogadać, mimo, że wcześniej gadało się po kilka godzin.
A szkoda, bo można było pogadać tak po prostu i bez wymysłów. No, ale nic, na to wychodzi, że nie wszystko da się naprawić.
I to chyba tyle.