zdjęcie w ramach projektu na prof. WIchłacza pt Magia Świąt, żadnej magii tam nie ma, ale chociaż zdjęcie w miarę:) wychodzi na to, ze jestem piromanem a piec kaflowy faktycznie jest w stanie spalic prawie wszystko:p
no cóż, uciekam od Was dosyc daleko jakby nie patrzec, bo na drugi koniec Europy. Cieszę się jak cholera z wyjazdu, z tego że spełni się to, o czym tak na dobra sprawę marzyłam, a czego do tej pory nie miałam możliwości osiągnąc ze względu na różne osoby czy sytuacje.
I tak, dojrzałam do tego, zebyw końcu złożyc wypowiedzenie w MMP:P chociaż z drugiej strony gdyby nie wypowiedzenie, to oskarżono by mnie o porzucenie pracy, wiec raczej niebardzo było załątwic to inaczej a urlop bezpłatny nie wchodzi w rachubę:) zresztą podobno mam się odezwac jak wrócę i coś się dla mnie znajdzie:) mimo wszystko ta praca jest całkiem w porządku jak na stan przejściowy pt studia dzienne + praca, na pewno lepiej niż stac za barem:P tu przynajmniej jest mi ciepło w dupkę i mam wszystkie swiadczenia:p
wykończę się nerwowo. Nienawidzę formalności, a w związku z Erasmusem PWSZ zostawia swoich studentów na lodzie, jeśli chodzi o dojazd. W życiu nie leciałam samolotem, wychodzi na to, ze tak ogólnie żeby na niego zdążyc to już w nocy wsiadam w autko i kołuję do Wawy na lotnisko i trzeba miec usadzone swoje cudowne 4 litery o 7.40 juz w mamolocie:p no ale nic to, rodzice w tym przypadku są neizastąpieni jak zwykle, jacy by nie byli, murem za mną stoją i pomagają jak mogą, a z racji tego, ze teraz już mieszkam sama, zdążyli się stęsknic, więc tym bardziej nie ma z nimi problemów ostatnio:) co tylko mogę doliczyc na plus, no bo kto jak nie oni:]
wykańczają mnie bezsenne noce i sny, których się pozbyc nie mogę. Męczą mnie bo te w ramach teraźniejszości nie maja żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości, to samo zrszztą tyczy się tematyki przeszłej, a surrealistyczne i nieprawdziwe wizje to nie moja działka (i jak tu nie wspomniec piosenki A miało byc tak pięknie:]). Mimo ze ich symbolika NIESTETY na nieszczęście moje się sprawdza. A to bardzo niedobrze. Boże, keidy ja sie tego pozbędę? Babrzoch twierdzi, ze nigdy lub zajmie mi to b.dużo czasu, a szkoda.
Eh, czyli muszę jednak wyjechac w pizdu i jeszcze dalej, moze wtedy się ich pozbędę:] i oby, bo Morfeusz tęskni a ja niebardzo mam jak byc mu dzwięczna za ostatnie noce:]
Pożegnac się nie pożegnam, bo dostęp do neta w Mirandeli jest, więc pewno bedę zadawac relacje (nie wiem na ile fotograficznie, to zależy od takiego jednego i dostępności jego sprzętu dla mnie, chociaż myslę, ze mam pewne argumenty, które będą go w stanie przekonac:]:P)
także tyle co to dozo na tą chwilę, następna relacja za min 16 dni czyli z miejsca docelowego:) oj będzie się działo:)