No to to własnie są te paskudniki moje, z którymi jeszcze do 12ego ww miesiąca oficjalnie tudziez nieoficjalnie pomieszkuję, znaczy się po mojej prawej Respeito, po lewo kolejno moje, czyli Zee + Wilson + Bruno, co do reszty to erasmusowcy a koleś zupełnie na lewo to wtf i wogóle nie wiem :P
oj i się człowiekowi ciężko zacząc pakowac, ciężko zacząc myślec, ze wogóle można stąd wyjechac i wogóle jakim prawem....
no ale nic się nie zrobi.
pisanina stanęła w miejscu, na jej miejsce posłusznie wdreptały mam nadzieję zasużone wakacje. Się wróci, się będzie pisac, a teraz enjoy palemki i kawka w Pele :)
pięknie tu, spokojnie, nie trzeba się aż tak martwic... Cóż, odskocznia była, ale chciałoby się zostac tu juz tak ze na fest. I kto wie, może się to uskuteczni. Ale to jeszcze długa droga i pożyjemy zobaczymy.
Najwazniejsze pytanie to czy drugiej stronie TYM RAZEM wystarczy cierpliwości, by poczekac. Może też i rozsądku. Może i też autentycznego zaangażowania, któe nie zwieje przy pierwszych niepojegomyśli wiatrach.
Może i nostalgicznie, może i ciut pesymistycznie. Niestety pewno nie tylko mi życie dobitnie pokazało, ze dopóki się człowiek nie przekona, dopóty nie moze byc niczego ani tym bardziej nikogo pewny.
A jak narazie przede mną wizyta w Wawie połaczona z przemiłym towarzystwie, czyi moje + Olga (bardzo urocze stworzonko z dużymi zadakami na dłuższą friendship znajomośc i wogóle że ach!) :)