Prawiednicki zachód słońca. Zdjęcie zapewne z któregoś nudnego letniego wieczoru. Sielankowy spokój, przydałby się taki na święta, które to niby są czasem wyciszenia. O nie, nie będe podejmował tematu świąt, nie mam jakoś sił na napisanie jakiegoś mądrzejszego wywodu na ten temat. Chociaż w sumie... nie święta będą tylko przykrywka na prawdziwy sens moich słów. Nawinę na uszy makaron opowieścią jak to FaJnIaStO było w szkole, o nie niech niektórzy zobaczą tutaj notkę jakich wiele czyli co tam u mnie i w ogóle, strawią ją napiszą komentarza, że fajne zdjęcie i pozdro. Zaś inni nie tylko będą słuchać ale i coś usłyszą.
Więc oficjalnie mówię: początek opowieści. Dzisiejszy dzień w szkole opierał się na założeniu, że My- Dumne Jarząbki Płci Męskiej, a jest nas aż dwóch zajmujemy się sprzętem. Wiadomo lojalnościówka z Jarząbkiem podpisana, zresztą ja jako ten głupszy i tak przy nim zbyt dużo roboty nie miałem. Teoretycznie ok. 14 powinniśmy po złożeniu sprzętu być wolnymi i szczęśliwymi licealistami. Teoretycznie.... Przedstawienie Jasełkowe zawierało scenę w której grupa kolędników spotyka śpiącego na ławce menela. Nie przejmowano się zbytnio jego losem, powiem więcej miano go w dupie. Miało to pokazać prawdziwą naturę ludzką, o to, że mijamy się z założeniami świąt. My jako my nie pojmujemy świąt tak jak powinniśmy, zapewne nigdy ich nie pojmiemy tak do końca. No scena piękna i takie tam ( nie przywiązywałem do tego większej wagi, jakoś szkolne przedstawienia nie wzbudzają we mnie większego wytężania umysłu, nawet do skupienia nie nawołują zbytnio ). Ładnie pięknie.... Tylko kiedy było zarządzenie: Ludzie z Kółka Teatralnego sprzątają po sobie to jakoś dziwnym trafem wszyscy mówiąc ładnie i dosadnie SPIERDOLILI. Ironia czyż nie ? To co przed chwilą obalali, pokazali jakim człowiekiem nie być, a następnie sami zrobili to samo, nie przejmowali się losem innych. Zachowali się tak jak nie wypada się zachowywać, konkluzja-> nie tak jak człowiek -> czyli kim oni są ? -> kim MY jesteśmy ?
Czy my odgrywamy ludzi ? Jesteśmy ludzkimi aktorami w wielkiej sztuce zwanej życiem ?
Temat pozostawiam otwarty, chociaż kto go podejmie ? Tak realnie patrząc ?
A co do samego zachowania: to ja Wy będziecie na spacerze z psem to ja się wysram na trawnik, a Wy posprzątacie ? W końcu to też gówno.
Więc kto to posprzątał ? 2 Dumne Męskie Jarząbki i parę osób nie należących do żadnych szkolnych organizacji które z czystej sympatii do nas nam pomogły. Dziękujemy wszyscy im bardzo ;]. Po posprzątaniu sali gimnastycznej doszło jeszcze parę pomniejszych zadań, garnitur jebie potem, teraz. I spójrzmy szczerze co ja/my będziemy mieli za to ? Wzorowe zachowanie ? Po kiego/i tak będę miał. Chce medalu, albo jakiegoś dyplomu dla oddziału sprzątającego powieszonego w galeryjce, albo mniejszą rzecz -> ZWYCZAJNE KURWA DZIĘKUJE. Usłyszymy ? Chuja usłyszymy.....
A co do człowieczeństwa, co jest jego wyznacznikiem ? Po jednej z wielu dyskusjo-kłótni z Qbą nt. poziomu filmu Łowca Androidów postanowiłem go obejrzeć, tym razem w pełni, albowiem wcześniejsza próba zakończyła się rzuceniem filmu w cholerę. Teraz obejrzałem cały, nie powiem ścieżka dźwiękowa Vangelisa była pomocna w obejrzeniu filmu. Końcówka zrobiła na mnie wrażenie. Siadłem, myśl która udało mi się wychwycić było dosyć wymowna: Cholera nic nie wyciągnąłem z tego filmu. Chociaż nie, zadałem sobie pytanie: czym jest człowieczeństwo oraz parę pomniejszych dotyczących filmu. Tak to koniec wywodu na dzisiaj.
Tak na zakończenie ostateczne:
Cholera tak sobie powrzucałem na tamtych ludzi, a co JA SOBĄ PREZENTUJE ?