[Iscie gejowskie ujęcie z nad Firleja]
Święta Bożego Narodzenia, miliony polaków idą tłumnie do Kościoła, aby odhaczyć co swoje. Nie wnikam w to ( teraz bynajmniej ), skupmy się na dwójce bohaterów, rodzeństwa stojącego na cmentarzu i czekających na koniec mszy. W ich umysłach tworzy się obraz siedzenia przed komputerem, przed NIĄ. Tak przed grą komputerową, nie byle jaką, towarzyszącą im od niemal początku ich żyć. Jest ona symbolem czegoś niezdobytego, albowiem trzeba wiedzieć, że nigdy jej nie przeszli. Mieli po prostu sentyment do niej, każde włączenie było powiewem lat dziecięcych, muzyczka w tle wywoływała drobny uścisk szczęścia w brzuchach. Ale ostatniego Bożego Narodzenia to się skończyło. Razem z siostrą przeszliśmy grę, chcieliśmy przecież tego, ale nigdy nie pomyśleliśmy, że to będzie koniec, koniec nostalgi, koniec z podnieceniem towarzyszącym grze. Po ostatnim opowiadaniu końcowym życie zaczęło się wypełniać pustką. To było takie opuszczenie dobrego znajomego.
27 stycznia 2008r. Ferie dopiero co się skończyły, tutaj nastąpiła kolejna rozłąka. Po przeczytaniu ostatniej części Pottera nastało dziwne poczucie pustki. Jedna myśl się nasunęła: "Kurwa nie mam na co czekać". Niby to tylko głupia książka i głupia gra, a tyle wspomnień i emocji..... W tym momencie utworzył mi się obraz mojego życia, był on nadal prostą linią z wieloma rozwidleniami, a więc nic się nie zmieniło. Dobra logicznie do tego nie dojdę, więc wale prosto z mostu. Był motyw w American Pie II " pod koniec wakacji zobaczysz klarowne wizje wszystkiego". Tworzenie takiego albumu wspomnień, the best of. Łapanie chwil w zdjęciach, zbieranie pamiątek, aby mieć co wspominać. Takie jedne wakacje mogą pokazać wszystko....