"'coś' jest zaburzeniem wtedy, gdy zaczyna patologicznie wpływać na funkcjonowanie człowieka - jego związki z innymi ludźmi, jego obowiązki, zdolność do samodzielnego funkcjonowania."
Kolejny dzień, kolejna porażka. Waga chyba niewyobrażalnie urosła.
A ja siedzę i postanawiam zażegnać kilka rzeczy raz na zawsze.
spanie w ciągu dnia,
jedzenie wszystkiego,
niezdrowe jedzenie,
ważenie codziennie {dopóki nie schudnę chociaż trochę, gdyż trafia mnie, delikatnie mówiąc - nerwica}
Nowe na 'TAK' - codzienne, regularne ćwiczenia, ważenie co tydzień, mierzenie co dwa tygodnie, nie-mówienie o Anie już nawet Jej, pamiętanie, że świadomie wybieram Anę spośród wszystkiego i staranie się przestać lubić swoje cierpienie. Jutro konkretniejsze zakupy, czytaj- 2 paczki fajek, sudafed, mejbi cola zero, bejbi.
Przed chwilą oddałam duuże ilości "miękkiego kału". Hmm, zabawnie to brzmi. Dziwne, że nie używając przeczyszczaczy, tak mnie oczyściło. I chyba wyliżę z GDZIEKOLWIEK dwie dychy i pójdę po fajki , totalną mam ochotę. Albo kupię jedną paczkę a potem drugą, ważne, żeby mieć. Kurwa
Nie możesz już dzisiaj rozmawiać. Chyba umrę.
Jak Boże dynie, umrę! ;C
To dobrze, że nie chcesz.
edit:
W dwa dni 2.4 kg więcej? Cudownie. <3
Muszę się poważnie postarać. A jutro rano może będzie mniej kg. Zresztą, ważenie w pt.