Tak więc.
Bycie studentem jest stanem dziwnym, pośrednim, wymagającym wspięcia się na szczyty elastyczności towarzystko- emocjonalnej. MOJA rzeczywistość utknęła w bibliotece między szklaną ścianą i widokiem na parkinkg pod uczelnią, oraz rozruszany Poznań, a regałem z "Pamiętnikiem Literackim".
Czuję, że tkwię w czymś bez przyszłości, czymś zbyt wzniosłym nawet jak na moje bujanie w obłokach.
Tak więc uplastyczniam sobie życie.
kupiłam sobie nowe kolczyki <3
upiekę muffinki
i wyszepram coś w szafie mamy/ babci/ Marka.
...nauczę się sumiennie wszystkiego, co potrzebne, żeby zaliczyć na 5 KOLOKWIUM Z HISSTORII POWSZECHNEJ.
+ zajrzę wreszcie do H&M. i pozachwycam się kolekcją by Sonia Rykiel (która to też będzie przedmiotem tylko i wyłącznie mojego zachwytu, ponieważ chwilowo prócz kolczyków stać mnie jedynie na tanie wino i papierosy).
Brakuje mi Potworowskiego tutaj, okna w kuchni, drzewa zza okna w pokoju, skrzypiącej szafy.
Tam brakuje mi beztroski, tam mam naddatek samodzielności.
Tutaj? Tutaj chcę rzucić się w ramiona MOJEJ osobistej codzienności, w MOJE postrzeganie. Tak więc idę do Klonów, na które to Klony rzucę się od progu gdzieś po drodze rzucając się jeszcze na Gosię.
Potrzebuję różowiejących kieliszków.
Potrzebuję ich ich ich.
.... i spokoju
... I MASY KSIĄŻEK, KTÓRYCH NIGDZIE NIE MA.
lubię półsenne słówka w środku nocy, kiedy mało do mnie dociera, ale wystarczająco dużo, żeby zrozumieć, że nie może być już lepiej, że jest ciepło, mrucząco, kochająco i delikatnie.
+ biała herbata z różą z trzeciego parzenia
i magnez w tabletkach, bo kawy też pod dostatkiem.
i jeszcze mnóstwo, mnóstwo snu.