No to sru. Wszystko się pierdoli. Jak ja to kocham. I tu wcale nie chodzi o szkołę, o codzienne sprawdziany, ani o rodzinę. Pierdoleni przyjaciele... Tak czy siak, przejdźmy do meritum, mojemu psu wypadły dwa zęby <panik> Cuszzz....
Jestem żałosna..
Uświadomiłam dzisiaj sobie, że jestem cholernym tchórzem. Ale mimo tego nie boję się śmierci. W każdym razie, nie mojej. Może to objaw glupoty, ale wisi mi to. Boję się tylko, że pewnego dnia obudzę się, a wokół mnie nie będzie nikogo. Wkurwia mnie to, że śmierć jest tak cholernie nieuchronna. Co z tego, że odwlecesz to w czasie? Rok, dwa, pięć? Kurwa, nawet dziesięć? Co to daje? Nic, bo później i tak wszystko tracisz. I już cię nie ma. Pozostaje tylko kawałek kamienia i świeczka (oh, jakie to patetyczne. ŚMIAĆ płakać mi się chcę.)
Hm, zawsze stałaś w cieniu. Nigdy tak naprawdę nie postrzegaółam Cię jako przyjaciółkę. Po prostu byłaś. Dopiero niedawno, zaczęłam do Ciebie walić drzwiami i oknami, a Ty jak zwykle pogadałaś, powkurwiałaś i posmuciłaś się ze mną. Strasznie Ci dziękuję. W sumie to fajnie wiedzieć, że zawsze można do kogoś napisać i mu się wyżalić. Ze wszystkiego. Z błahostek i poważniejszych problemów. Tak po prostu. Dzięki.
A wam powiem jedno; spierdalajcie. Chciecie mnie olewać? Proszę bardzo! Chciałabym móc powiedzieć, że mam Was w dupie, ale nie mogę. Zależy mi na Was, szkoda, że macie krótką pamięć. I jeśli ten opis jest do mnie to radzę wam się palnąć w te zawszone łby, może pomoże.
Ty, ależ proszę, możesz mnie olać całkowicie. Staram się zapomnieć. Mówią, że to boli - gówno prawda. Po prostu czasem pojawiasz się w moich myślach, po prostu czasem pojawia się tęsknota za tym co było. Nic więcej. Możesz spierdalać.
A Ty... Ciebie nie rozumiem. Zawsze byłam przy tobie. Gadałyśmy, śmiałyśmy się, obgadywałyśmy, a teraz co? Piszę do ciebie do kurwy nędzy, a ty nawet nie raczysz odpisać? Chciałabym cię nienawidzić. Ale bardziej nie cierpię jego, za to, że mi Cię ukradł. I ciebie, bo zrobiłaś z nim to samo. Chociaz nawet o tym nie wiecie. Hm, jego jeszcze mogę zrozumieć, ale ciebie?! Tak szybko zapomniałaś? Tak mało znaczyłam? Zawsze wiedziałam, że on jest ważniejszy, mądrzejszy, że masz obsesje. Ale nie myślałam, że aż tak bardzo. Mimo, że próbuje sobie wmówić, że nic nie znaczysz, a jednak... brakuje mi tych beztroskich rozmów. Z tobą, kiedyś mogłam się podzielić wszystkim. Dziś niczym. Irytujące. I nadal nie wiem, o co Ci do cholery chodzi. Trudno.
Albo ja, albo wy macie coś z mózgiem. Skłaniam się ku tej drugiej opcji. Cholernie was nienawidzę. I tak samo kocham. A szkoda.
No to sru!
"Ciut-ciut, maleńki pech, a życie i śmierć zamieniły się miejscami."