Zauważyłam ostatnio, że w moim folderze mam dużo zdjęć ładnych pupek. Zboczuszek ze mnie.
Dzisiaj znów jest tak słonecznie i optymistycznie. Wczoraj pogoda nieco się zepsuła, ale to nie przeszkodziło mi w tym, żeby pospacerować po mieście po wizycie u dentysty. Kocham spacerować sama. Wtedy nie muszę z nikim rozmawiać, mogę przyjrzeć się dokładnie każdej rzeczy, roślinie, kawiarni, które wcześniej omijałam bez spojrzenia. Chyba nie jestem samotnikiem, ale czasem druga osoba przeszkadza w spokojnym myśleniu na temat różnych rzeczy. To chyba na zewnątrz czuję się najlepiej. Kiedy mogę dokładnie zastanowić się nad każdym problemem czy pokonać "małe dołki".
Cieszę się, że przyszła wiosna. Mogę wreszcie ubrać się luźniej, wziąć do torby aparat i wyjść. Spacerować po nieznanych mi dotąd uliczkach, odkrywać nowe rzeczy, robić zdjęcia. Kąpać się w promieniach słońca i czuć się wolna jak ptak. Uwielbiam to.
Śniadanie - dwa tosty z białym serkiem, opieczone w sandłiczerze (cóż za angielszczyzna!), kawa z mlekiem = 160
Drugie śniadanie - batonik musli = 90
Obiad - chyba nic.
Suma = 250 kcal. ;o
Coś jeszcze zjem, nie popadajmy paranoję, ta suma to na razie tylko śniadanie i drugie śniadanie. :)