3 lata później.
- Mamo, wychodzę z Erykiem. O której obiad? - Krzyknęłam już stojąc przy drzwiach wyjściowych.
- Zadzwonię jak będzie. Miłego dnia i pozdrów Eryka.
- Jasne, jasne. Pa. - I już mnie nie było.
Tak jak myślałam, mój blondyn z dużymi niebieskimi oczami stał już przed moim domem i czekał na mnie. Rzuciłam się na niego z uśmiechem od ucha do ucha. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i wciągnęłam w nozdrza jego cudowny zapach, który tak lubiłam.
Spletliśmy nasze palce u dłoń i zaczęliśmy iść przed siebie.
- Hmm.. to na co księżniczko masz dziś ochotę? - Zapytał szczerząc się.
- Mam ochotę po prostu na miły spacer po parku w twoim towarzystwie. - Powiedziałam tylko i znowu go przytuliłam.
Było jak chciałam, chodziliśmy po parku, rozmawialiśmy i śmieliśmy się. Mieliśmy ten wspólny język i nawet rozmowa o niczym z nim sprawiała mi straszną przyjemność, a chemia pomiędzy nami była ogromna. Poznałam go rok temu, przepisał się do mojej szkoły.. chyba to było przeznaczenie. Na samą myśl o nim na mojej twarzy pojawiał się ogromny uśmiech. Te jego słodkie, a zarazem tajemnicze spojrzenie przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Był zabawny, inteligenty, wyrozumiały, pomocny.. same zalety! Na prawdę. I do tego mega przystojny. Już w pierwszy dzień w szkole miał mnóstwo adoratorek. Wiem, że nie jedna dziewczyna miała i ma ochotę wydrapać mi oczy, a ja mogę być tylko dumna z tego, że ON wybrał właśnie mnie.
- Mama cie pozdrawiała. - Uśmiechnęłam się.
- Jak zwykle. - Zaśmiał się cicho. - Podziękuj i też ją pozdrów.
- A może sam to zrobisz, hmm? Wpadniesz dziś do mnie na obiad? - Spojrzałam na niego maślanymi oczami. - Prooooszę.
- Nie mogę, mam trening. Przecież wiesz, że za tydzień mamy ważny mecz. - Powiedział przewracając oczami. - Bardzo bym chciał, ale sama widzisz... kiedy indziej, w porządku?
- Taaa, zawsze mówisz to samo. Jeśli ten trener nie da wam więcej luzu to naślę na niego mafię. - Zażartowałam.
- Oj, przestań. - Cmoknął mnie w policzek.
Zapomniałam dodać, że Eryk jest w drużynie piłkarskiej. Czasem wolałabym żeby w niej nie był, no ale niestety.. ode mnie to nie zależy.
Siedzieliśmy na ławce w środku parku i karmiliśmy gołębie. Przyglądałam mu się ciągle, lubiłam gdy napotykał mój wzrok i łobuzerko się uśmiechał, bawiło mnie to za każdym razem, mimo to, że widziałam to już z milion razy! W pewnym momencie rzucił we mnie kawałkiem chleba, oddałam mu, i tak właśnie rzucanie się kawałkami chleba zajęło nam z godzinę. Oprzytomniałam, gdy usłyszałam dźwięk telefonu.
- O, mama. - Powiedziałam i odebrałam. - Tak, mamuś?
- Blanka, Damian obudził się ze śpiączki...
Mam nadzieję, że nagła zmiana Wam się spodobała! Przed chwilą nadszedł mnie taki pomysł i od razu zaczęłam pisać *-*
Pozdrawiam.