Dobrze, znalazłam dla Was troszkę czasu! : > :*
- Żartujesz? - Wydusiłam po dość długim czasie do słuchawki .
- Nie, czeka na ciebie. - Rzekła mama. - Idź do niego.
Drżącą ręką wsunęłam z powrotem telefon do kieszeni spodni. Nie docierało do mnie to, co przed chwilą usłyszałam. Przez dwa lata po całej tej katastrofie wychodziłam z depresji, teraz jak ułożyłam już sobie wszystko, byłam już prawie szczęśliwa, znowu wszystko wróciło. Czując jak wspomnienia wracają i odnawiają się w moim mózgu ścisnęło mnie w środku. Będę musiała jeszcze raz przez to wszystko przechodzić, czy dam radę? Nie wiem. Przypomniałam sobie Damiana... tak dawno go nie widziałam, nie chodziłam do szpitala, chciałam zapomnieć. Ale gdy wszystko sobie przypomniałam, w ten ułamek sekundy, znowu go pragnęłam. Pominęłam fakt o istnieniu Eryka, w ogóle pominęłam całą teraźniejszość, liczył się dla mnie tylko Damian. Tylko.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej ruszyłam szybkim i zdecydowanym krokiem przed siebie, Eryk złapał mnie za rękę.
- Co jest? - Krzyknął nie wypuszczając mojej ręki z uścisku.
- Nie dotykaj mnie! - Wyrwałam mu się. Nie chciałam wspominać dla niego o Damianie. - Nie masz przypadkiem dziś treningu? - Dodałam wrednym tonem. No tak, najwygodniej było całą winę zwalić na jego głupią miłość do footballu.
- O co ci chodzi? - Skrzywił się.
- O nic. Cześć. - I ponownie zaczęłam iść w danym kierunku. - I nawet nie próbuj za mną iść. - Powiedziałam odwracając się odruchowo. Stał i gapił się na mnie smutnymi oczami, zrobiło mi się go żal, miałam wyrzuty sumienia, że go tak potraktowałam, przecież to wcale nie jego wina. Już.. już chciałam do niego podbiec i go przytulić, ale powstrzymałam i nie zatrzymałam się.
W drodze do szpitala postanowiłam wskoczyć jeszcze do domu. Otworzyłam furtkę i wbiegłam do kuchni, tak jak się spodziewałam znalazłam tam mamę. Bez słowa zawiesiłam jej ręce na szyję i zaczęłam płakać. Potrzebowałam rozmowy.. bardzo.
- Spokojnie, będzie dobrze.. Byłaś już u Damiana?
- Nie, mamuś... Ja.. ja nie potrafię tam iść. - Wychrypiałam.
- Słonko, musisz. Przypomnij sobie co ten chłopak zrobił dla ciebie.
- Wiem, mamo.. ale.. to wszystko jest takie trudne. - Powiedziałam ocierając ostatnie łzy.
- Idź i umyj twarz. Za pięć minut czekam w samochodzie.
- Dobrze.
Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Ustałam przed lustrem i popatrzyłam się w swoje odbicie. Zobaczyłam swoją szczupłą sylwetkę, zapuchniętą od płaczu twarz, czarne roztrzepane włosy za ramiona i szare oczy pełne nowych łez, które tylko czekały na mrugnięcie powieki z długimi czarnymi rzęsami, tylko tego im brakowało żeby swobodnie spływać po policzku. Dziewczyna w lustrze nie przypominała dawnej mnie, tamta stara Blanka miała tylko problemy dotyczące ciągłych przeprowadzek, teraźniejsze problemy mają przy tym rozmiar XXXL.
Poczesałam włosy, poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. Zajrzałam przez okno, matka była już w aucie. Po chwili siedziałam już obok niej, zapinając pasy.
** kilka minut później **
- Jedź mamo, wrócę pieszo. - Mama przytaknęła głową i cmoknęła mój policzek.
Wysiadłam z pojazdu i ruszyłam ku wejściu. Biorąc głęboki wdech weszłam do szpitala, po czym wjechałam windą na 8 piętro. Zerknęłam przez szybę do sali Damiana. Był blady i chudy, właśnie kłócił się z rodzicami. W wymianie zdań coraz słyszałam moje imię. Nie chciałam żeby to oni oberwali za to, że tak długo na mnie czeka. I tak już dużo narobiłam im przykrości..Więc bez chwili zastanowienia otworzyłam drzwi. Wszyscy skierowali na mnie wzrok.
- Dzień dobry. - Powiedziałam cicho. Państwo Berchatowicz kręcąc głowami wyszli pozostawiając nas samych. - Cześć. - Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam bliżej.
- Czekałem. - Powiedział tak twardym tonem, że miałam ochotę uciec.
- Wiem..
- Myślałem, że przyjdziesz szybko, że tęskniłaś, że.. - Zamilkł.- Ale myliłem się. - Dodał po chwili. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, był taki przygnębiony i to przeze mnie.
- Nie, nie, nie. Ja po prostu... bałam się. Minęły aż trzy lata. Zrozum. Wszystko wróciło, tak nagle.
- Czyli to co mówiliśmy sobie wtedy na korytarzu to.. to już nieważne? - Do oczu napłynęły mu łzy, mnie również. Pamiętał to, pamiętał jak wyznawaliśmy sobie miłość. Ja też pamiętałam. Pamiętałam dopóki nie pokochałam Eryka.
- To nie takie proste.
- Po co ja się budziłem z tej cholernej śpiączki?! - Krzyknął i zaczął rzucać wszystkim tym co miał pod ręką.
- Błagam cie, przestań! - Złapałam go za ręce. - Kocham cie, kocham.. - Jęknęłam zażenowana.
- Co? - Usłyszałam głos Eryka, obejrzałam się. W drzwiach stał Eryk, tak.. TEN Eryk.
Inni zdjęcia: P. wanderwar:) nacka89cwaStolik acegJa patki91gd;) patki91gd100. patki91gdJa patki91gdJa patki91gd;) patki91gdJa nacka89cwa