Cześć. :*
Wczoraj nie pisałam. Wybaczcie. Wiem, że ostatnio Was mega zaniedbuje, ale musiałam poprawić oceny. Teraz będę pisać systematycznie.
Z dietą jest nawet nie źle. Jak na razie się nie ważę. Do ferii zostało mi 9 dni. Chce w końcu porządnie schudnąć, a nie tak ciągle skakać z 62 na 63. No, ale na to trzeba sobie zapracować. Zobaczymy, mam nadzieję, że ta dieta okaże się cudowną i dzięki niej 14 stycznia zobaczę 5 z przodu.
Dostałam okres, NARESZCIE! Strasznie się martwiłam, bo w sumie nie mam go już od listopada.
W piątek na basen. Chce tam duużo spalić, zwłaszcza, że jutro jadę do cioci. Jutro mogę zjeść 500kcal. Nie wiem jak ja to zrobię, ale nie przekroczę tego limitu. Nigdy w życiu. Zrobię sobie wstępny jadłospis mimo to, że nie wiem co będzie tam do jedzenia. W domu nic nie zjem, a tam będę się starła jeść mało. To jest impreza urodzinowa mojej kuzynki, która właśnie będzie miała roczek i będzie tort. Ja go nie mogę zjeść, wiem, że moja ciocia, babcia i mama będą we mnie go wciskały. Wiem też, że będzie im przykro, że go nie będe chciała zjeść. Nie wiem jak to będzie. Mam nadzieję, że go nie tknę ani żadnej innej słodkości. Boję się, nawet bardzo. :c
A co do M. od tamtej pory kontakt znów sie urwał. Yhh, jak ja tego nienawidzę. Już go nie widuję nawet na tym gównianym przystanku. Dlaczego ja zawsze zakochuję się w niewłaściwym chłopaku?
Bilans wczoraj, limit do 300kcal
ś: nic
o: 5 śliwek suszonych kalifornijskich, 2 wasy, 1 jabłko
k: nic
Bilans dziś, limit do 400kcal
ś: nic
o: 2 naleśniki (jeden 150kcal)
k: 2 łyżeczki twarogu (powinno być gdzieś ok. 50kcal)
A potem będe ćwiczyć. Dużo, dużo ćwiczyć.
Matko, jak ja się boję jutra..
Trzymajcie się kochane! :*