Ja i Pakosz.
Fot: Iga (idzioslawa)
Wakacje oficjalnie uważam za otwarte.
Opalanie się w soczystych promieniach słonecznych nad iskrzącą się wodą. Brak poczucia czasu. Chwila zapomnienia o tym że 'jutro ide do szkoły'. Beztroskie nic-nie-robienie i błogie lenistwo. Do tego ognisko, oczywiście bez przypału, siedzenie o zachodzie na górce, wypad na konie no i obowiązkowo - celebrowanie końca roku w starym dobrym kfc na floriańskiej z tymi luźmi ;*
Ostatni tydzień 'szkoły' sprowadził sie do bezcelowego spaceru po mieście, kibicowania na Świętej Wojnie (swoją drogą wygraliśmy z I LO 2:1 ;d), lepienia ciasteczek na dzień Ojca, Pool Party at Marcel's przy maksymalnym wietrze i dziwnych faz w wypożyczalni strojów. To lubię! Świadectwo bez żadnego dopa mnie wystarczająco satysfakcjonuje.
Czuję że te dwa miesiące szybko miną. Bardzo. Mam nadzieję że ich nie zmarnuje i wykorzystam każdą chwilę w odpowiedni sposób, nie tracąc ich. Jezu. Tyle planów. Tak mało czasu. I kasy (...)
Tymczasem, gdy już w nim jestem, w moim domu ulubionym zajęciem jest standardowo spanie, jedzenie (ostatnio w przerażająco dużych ilościach), a także oglądanie Skinsów. Zaczynam 5/10 odc czwartej serii. Bezapelacyjnie uwielbiam ten serial, ludzi i soundtrack. Polecam.
Udanych wakacji :)
'Jeśli chodzisz z żyletą, to zawsze w którymś momencie ktoś Ci wyrwie serce prawda?'
Cook (04x02)