Witaj Emmo! Dawno się nie widziałyśmy. Nadal uciekasz od Pana Bovary do Niego? Do tego tandetnego pokoiku, który obdzierał Twoje piękne wyobrażenia z jakiejkolwiek kropli romantyzmu? Cały czas ustawiasz te dwie błękitne wazy z różami, przystrajając mieszkanie i siebie samą jak kurtyzana oczekująca księcia? Nigdy się niczego nie nauczysz? No tak... jesteś już kompletna, napisana. Będziesz tragiczna już do końca, do ostatniego pokolenia uczącego się na Twoich błędach. A wiesz, że ja też się uczę? Nawet całkiem dobrze mi to idzie! Tylko ... ciągle oblewam praktykę. Ale to nic! Ja jeszcze nie jestem kompletna. Kiedyś mi wyjdzie. Tylko wiesz, taka dziwna sprawa. Stanęłam wczoraj wieczorem przed lustrem i pomyślałam, że chciałabym być taka silna, mądra i niezależna! I wypowiedziałam to na głos obiecując sobie, że po pstryknięciu palcami taka się stanę. I wtedy (chyba na znak Bożego komentarza), kiedy już pstryknęłam w te palce ... wyłączyli mi światło ...
Z kawą i Flaubertem ( Pani Bovary - tom II, rozdział XII) i tysiącem niepoukładanych w głowie myśli. Lubię to zdjęcie. Przypomina mi taką całkowitą beztroskę. Wtedy było naprawdę pięknie. Teraz też było pięknie. Tylko tak nagle, bez ostrzeżenia kilka dni temu uleciała cała para. Wróci. Zawsze wraca ... Prawda? Teraz jest mi po prostu zwyczajnie i po ludzku smutno i przykro.