Miałem sen.
Śniło mi się mianowicie, że lecę.
Przynajmniej na początku. Albowiem w pewnym momencie, przypomniała sobie o mnie grawitacja, na skutek czego w sposób gwałtowny i zdecydowany wektor mojego lotu zmienił się.
Niestety w dół.
I kiedy tak sobie spadałem - zgodnie z regułami sztuki, prawem swobodnego spadania, tudzież stałym przyspieszeniem jednego g (czyli zgodnie z ustaleniami 3 Generalnej Konferencji Miar i Wag w 1901 roku - około 9,80665 metra na sekundę kwadrat) - przyszło mi do głowy, że prawdopodobnie najpilniejszą rzeczą, o jakiej teraz powinienem pomyśleć, to maksymalne uszczęśliwienie jedynej osoby na której mi zależy bardziej niż na naleśnikach mojej mamy, mianowicie Siebie.
Nie będzie w tej notce żadnych niezrozumiałych słów czy też obelg względem ludzi bądź opartych na domysłach religii, nie będzie cynicznie ani pesymistycznie... bedzie miło
Doszedłem do wniosku że... (czy ktokolwiek czyta w ogóle co się tutaj piszę?! )
...że napiszę co mi sie przytrafiło w ciągu ostatnich tygodni... dni... godzin, otóż jedyna rzecz jaka mi siedzi o tej porze w głowie to to iż załapałem się do pewnego zespołu z Wronek "BM" i tam sobie klikam w bębenki takimi drewnianymi pałeczkami; czasem troche dogram drugie skrzypce na gitarze, choć to dziwnie zabrzmi ale - SPEŁNIAM SIĘ DUCHOWO , Czuje jak serce działa na szybszych obrotach i wali mi o kanty wątroby ( bo jak powszechnie wiadomo mam serce blisko dupy ; ) )
co tu jeszcze... a! Poznałem bardzo miłą potomczyni Biblijnej Ewy, co mi momentami zajeżdża ironią albowiem nie lubię tej osoby...
I tak sobie żyję, ledwo ale żyję od wtorku do szkoły... troche odczuwam taką samotność muzyczną ( mogę grać z zespołem tylko w weekendy) Pozostaje nauka i zbieranie gotówki na piec...
ostatnie pytanie. CZY KTOŚ TO W OGÓLE CZYTA?
od następnej fotki będą krótsze notki
aha. i musze Julce 50 zł oddać...