mam najlepszego faceta na całym świecie, na na na. cały wieczór i pół nocy stania w tłumie na koncercie utwierdziły mnie po raz kolejny, że po tym globie drugi tak fantastyczny po prostu nie istnieje. jeszcze trzy dni i nareszcie wszystko będzie na swoim miejscu. naobiecywałam się przyjaciołom i rodzinie, że wrócę, ale... po co tutaj wracać? tylko papierosy mają tu lepsze ceny i pogoda trochę fajniejsza, ale tutaj nie mam spokoju psychicznego, stabilizacji finansowej, perspekyw na przyszłość i miłości. mój plan na siebie wymaga tych składowych, a w tym kraju już nawet zdrowie tracę. więc po co wracać?