Bez życia wróciłam do domu. Nie miałam siły na nic. I pomyśleć, że mam jeszcze jutro pójść do szkoły i zobaczyć Tousa u boku z inną. Nie wyobrażałam sobie tego. Jedyną radość przynosiła mi moja grupa. Może nie była najbardziej mi oddana, ale tam czułam się potrzebna. Wiedziałam, że mogę na nie liczyć. W końcu to moje przyjaciółki. Obok nich jest moje miejsce. Nie mam zamiaru już więcej płakać, czy się smucić przez takiego dupka ! Jutro pokażę mu, że mam gdzieś jego i te dziwki. Następnego dnia weszłam na schody Mou Petre we wspaniałym humorze. Jednak to nie trwało długo. Jak to mówią, jak coś się wali, to ciągnie za sobą wszystko inne.
- Mała Su, sądziłaś, że się nie dowiemy ? - Spytała Amber, z klasą popijając jogurt.
- Nie rozumiem. O czym mówisz ? - Byłam autentycznie zdziwiona.
- O niesubordynacji ! - Krzyknęła. - Myślisz, że możesz od tak sobie powiedzieć, że się z kimś przespałaś ? O nie. To złamanie pierwszej z zasad. A nie jest ich tak dużo. Tak więc oficjalnie, przy wszystkich dziewczynach, na dobre wyrzucam cię z elity. Masz zakaz pojawiania się w naszych miejscach.
- O nie. Znowu robisz to samo, a ja tym razem nie będę ci ustępować, Amber. Żałuję, że wtedy pomogłam Krisowi się z tobą pogodzić. Nie zasługujesz na niego. Żałuję też, że nie powiedziałam żadnej z dziewczyn tego, co mi o nich opowiadałaś. Nie będę już twoją służką.
Dziewczyny patrzyły zaskoczone to na mnie, to na Amber. Ona tylko zaśmiała się i zaczęła schodzić po schodach.
- Dziewczyny, idziemy stąd - rozkazała. One jednak stały i splatając ręce na klatce piersiowej, przyglądały się " królowej ". Każda po kolei zmierzyła ją i obierając zupełnie inny kurs niż ich koleżanka, zwróciły się do mnie.
- Chodź z nami. Nic tu po nas.
Amber stała jak wmurowana. Nie tracąc jednak klasy, przystała przy swoim.
- Co wy robicie ? One złamała nasze zasady - zaczęła się bronić. Nic to jej jednak nie dało.
- Ty złamałaś ich więcej - odparła Jenny.
- Su, jeśli teraz pójdziesz ze mną, zapomnę o twojej wpadce - oznajmiła, najwidoczniej już zdesperowana Amber. Ja jednak wbrew jej słowom, poszłam za dziewczynami. - Zniszczę cię.
- Jak ? - Odpowiedziałam pewna siebie i pognałam na górę. Na koniec zobaczyłam tylko zdetronizowaną królową, odchodzącą w niepamięć.
***
Wracając do domu zadzwoniłam do Krisa. Umówiliśmy się u mnie. Musiałam wymyślić jakiś plan, żeby się im odpłacić. Nie mogłam tego tak zostawić. Bezczelna idiotka ! Jak mogła wybrać te źle ubrane dziewczyny ? Jeszcze tego pożałuje.
- Dobrze, że jesteś - przywitałam mojego chłopaka. - Musimy zniszczyć Suzannę !
- Czekaj, czekaj. Co ty mówisz ? - Nic nie rozumie. Najwidoczniej jeszcze o niczym nie wie. Tym lepiej. Może ludzie nawet nie zauważą, że na chwilę straciłam panowanie ?
- Za kłamstwa się płaci, a ona najwyraźniej ma dużo długów. Muszę wymyślić coś skutecznego. Znasz ją lepiej. Doradź mi !
- Amber, słuchaj nie chcę jej nic robić. A te twoje intrygi... Myślałem, że z nimi skończyłaś. Że to były takie niewinne żarty. Dziecinne zabawy. Ale widocznie myliłem się. To nie jest etap do przejścia, tylko część ciebie.
- Co ty mówisz ? - Byłam zaskoczona. Nigdy się nie skarżył na moje zachowanie. Co go ugryzło ?!
- Ja ci nie pomogę.
- Tak ? Więc możesz do nich dołączyć. Nie potrzebuje ani ciebie ani ich. Wyjdź.
Zrobił to. Opuścił mnie... I bardzo dobrze ! Jak już mówiłam. Poradzę sobie. Muszę tylko znaleźć sposób... Nasza kochana Su niedługo obchodzi swoje osiemnaste urodziny. A ja jestem na tyle miła, że zorganizuję jej przyjęcie. Powinni dać mi medal.
- Karolino ! Zamów tort, mnóstwo balonów i słodycze. Idziemy robić imprezę na przedmieściach.
***
Kolejne dni mijały znakomicie. Z dziewczynami dogadywałam się jeszcze lepiej niż przedtem. Dowiedziałam się wielu rzeczy o różnych ludziach.
- Dobrze słyszałyśmy, że w tę sobotę masz urodziny ? - Zagadnęła Chelsea.
- Tak, ale nic nie planuję.
- No jasne. To zrozumiałe. - Odpowiedziały chórem. Ukrywają coś, czy jak ?
W końcu nadeszła ukochana osiemnastka. Jenny zadzwoniła do mnie z samego rana i kazała przyjść do kawiarni. Nawet nic nie zamówiłam, kiedy ta wyciągnęła mnie ze środka i zaczęła ciągnąć w stronę mojego domu. Gdy weszłam do środka doznałam szoku. Na środku salonu stał wielki tort z moim zdjęciem. Każdy pokój przystrojony był kolorowymi balonami i wstążkami. Na stołach ustawione były plastikowe kubeczki i talerzyki. To wyglądało jak urodziny dwunastolatki. A cała grupa moich przyjaciółek radośnie śpiewała mi sto lat, wraz w moimi rodzicami. Stałam jak wryta. Nie wiedziałam co zrobić i jak się zachować. A co najważniejsze, kogo posądzać o taką niespodziankę. Zaraz jednak wszystko się rozjaśniło. W czasie składania życzeń podeszła do mnie Amber z wielkim uśmiechem na ustach.
- Mam nadzieję, że przyjęcie się podoba. Ja i twoi rodzice bardzo się napracowaliśmy.
Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale zaraz odeszła. Słyszałam ciche szepty moich przyjaciółek na temat tandetnego przyjęcia. I wtedy wkroczyła wybawicielka.
- Jeśli chcecie, mam rezerwację w restauracji Sage. Tak, wiem, że rezerwacja tam jest niemożliwa.
No tak. Taką informacją porwała tłumy. Wszyscy szybko wyszli z mojego domu. Ja zostałam sama z rodzicami. Więc obrała taką strategię ? No cóż. To oznacza wojnę.
Dwa wpisy jednego dnia. Nono, szaleję :D Zbliżamy się do końca opowiadania. Jakie uczucia ?